Przepis wprowadzający kary za przypisywanie Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu współodpowiedzialności za nazistowskie zbrodnie nie przyniesie oczekiwanych skutków - twierdzą prawnicy, których poprosiliśmy o opinie. Ich zdaniem przepis wcale nie pomoże w zwalczaniu określenia „polskie obozy śmierci”, a może doprowadzić do ograniczenia wolności badań naukowych, czy wypowiedzi świadków ocalałych z Holocaustu. Zastrzeżenia do tej ustawy znane są już od dwóch lat, gdy tylko pojawił się jej projekt.
Publicznie i wbrew faktom – nowe przestępstwo
W przyjętej przez parlament nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej znalazł się nowy przepis – art. 55a, który wprowadza karę grzywny lub do 3 lat więzienia za publiczne i wbrew faktom przypisywanie "Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (…), lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni".
Zdaniem dr. Mikołaja Małeckiego, karnisty z Instytutu Prawa Karnego UJ, wspomniany przepis wcale nie pomoże w walce z określeniem "polskie obozy zagłady”. - Przepis mówi wyraźnie, że sprawca podlega odpowiedzialności karnej wtedy, kiedy przypisuje Polakom współodpowiedzialność albo odpowiedzialność za konkretną zbrodnię - mówi portalowi tvn24.pl dr Małecki. - Dlatego samo określenie "polskie obozy śmierci" bez kontekstu nie jest jeszcze stwierdzeniem faktu sprawstwa konkretnego wydarzenia, które jest zbrodnią wojenną albo zbrodnią nazistowską - twierdzi prawnik z UJ. Użycie przymiotnika "polski” w zestawieniu z nazwą obiektu nie spełnia tego wymogu – dodaje dr Małecki.
Prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z UW wskazuje, że sformułowanie "polskie obozy śmierci” nie musi być skorelowane z nazistowskimi zbrodniami na terenach Rzeczypospolitej w czasie II wojny światowej. - Ostatnimi czasy głośnym echem odbiła się książka "Mała zbrodnia”, której tematyką były obozy koncentracyjne utworzone i działające w Polsce pod koniec lub po II wojnie światowej bynajmniej nie z inicjatywy III Rzeszy – przypomina prof. Chmaj.
Nieprecyzyjne zapisy
Obaj prawnicy wskazują na bardzo nieprecyzyjne zapisy art. 55a. Jak przypomina prof. Chmaj, karalne ma być mówienie lub pisanie wbrew faktom o udziale Polaków w zbrodniach III Rzeszy, a to pojęcie jest nieostre i de facto uniemożliwia przyjęcie sztywnego szablonu oceny. Zdaniem dr. Małeckiego wskazanie zachowań konkretnych ludzi, czy wymienionych z nazwiska, nie będzie wypełniało znamion nowego przestępstwa. - Przepis przewiduje odpowiedzialność karną za przypisywanie sprawstwa narodowi albo państwu polskiemu - mówi dr Małecki. - Jeżeli mówimy o odpowiedzialności konkretnych jednostek, jeśli sprawca wskazuje na jakieś konkretne osoby, które dopuściły się zbrodni - to nie podpada pod ten przepis - wyjaśnia dr Małecki.
- Można sobie bez trudu wyobrazić hipotetyczną sytuację, w której świadek Zagłady opowiada o wydarzeniach, które nie muszą mieć odwzorowania w dokumentach archiwalnych, np. ze względu na ich zniszczenie. Czy zatem świadczy on zgodnie, czy wbrew prawdzie? – pyta prof. Chmaj.
Zdaniem prawników nieprecyzyjne są też zapisy art. 55a o tym, że nie będą karane czyny związane z działalnością artystyczną i naukową. - Nie wiadomo, czy chodzi o profesjonalną działalność naukową, czy o zastosowanie określonej metodologii naukowej - mówi dr Małecki. - Sprawca może być naukowcem i przeprowadzić badania w sposób skrajnie nierzetelny, a z drugiej strony sprawca może nie być naukowcem, a dziennikarzem, który stosuje metodologię pozwalającą na dotarcie do prawdy - podkreśla karnista z UJ.
Wątpliwości środowisk sędziowskich i Rzecznika Praw Obywatelskich
Kontrowersje wokół projektowanych przepisów karnych istniały od dawna. Obszerne zastrzeżenia do rządowego projektu ogłoszonego w lutym 2016 r. zgłosili Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Krajowa Rada Sądownictwa i Rzecznik Praw Obywatelskich. Powtarzała się w nich obawa, że projekt w najlepszym wypadku zamrozi w Polsce debatę o II wojnie światowej, a w najgorszym zalegalizuje de facto cenzurę.
Wątpliwości prawników wywoływała również skuteczność nowych przepisów karnych, zwłaszcza wobec cudzoziemców. Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego napisał w opinii, że mało prawdopodobne jest, aby państwo obce wydało swojego obywatela z uwagi na popełnienie przestępstwa znieważenia narodu polskiego. "Taka regulacja uniemożliwiałaby ekstradycję sprawcy" - potwierdzała Krajowa Rada Sądownictwa. Powszechnym zwyczajem na całym świecie jest to, że państwa nie wydają swoich obywateli obcym organom ścigania, żeby odpowiadali karnie przed zagranicznymi sądami.
Profesor Ireneusz C. Kamiński, prawnik, ekspert Rady Europy w zakresie swobody wypowiedzi i wolności mediów, który na zlecenie Rzecznika Praw Obywatelskich przygotowywał opinię zauważył, że podobne przepisy o ochronie dobrego imienia państwa i narodu były wcześniej wprowadzone w Turcji w 2005 roku i trzy lata później zostały w trybie pilnym znacznie złagodzone. Wiele wyroków zostało podważonych przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Instytucje, które opiniowały rządowy projekt, podkreślały zgodnie, że w istniejącym Kodeksie karnym jest przepis przewidujący sankcję za publiczne znieważanie Narodu lub Rzeczpospolitej Polskiej, jak również inne paragrafy pozwalające ścigać za szerzenie nienawiści na tle narodowym.
Ministerstwa też miały zastrzeżenia
Na wstępnym etapie prac nad projektem zmian w ustawie o IPN, w lutym 2016 roku, niektóre ministerstwa zgłosiły swoje uwagi i zastrzeżenia. W resortowych opiniach nie kwestionowano konieczności stworzenia skutecznych narzędzi do przeciwdziałania fałszowaniu historii i ochronie dobrego imienia Polski, ale zwracano uwagę na zagrożenia związane z art. 55a.
W swojej opinii wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin wskazywał, że przepisy powinny być konstruowane tak, "aby nie dawały podstawy do formułowania wobec nich zarzutu ograniczania wolności słowa czy wolności badań naukowych. Nie służyły rozstrzyganiu skomplikowanych sporów historycznych środkami innymi niż naukowe, a były przede wszystkim skutecznym narzędziem do sankcjonowania nieakceptowalnych i oszczerczych zachowań godzących w dobre imię RP i polskich obywateli".
Wiceminister Sellin, w imieniu ministerstwa kultury sugerował też zmianę karania za ten nowy typ przestępstwa. Jego zdaniem "zasadniczą sankcją byłaby kara o charakterze finansowym (wysoka grzywna) wraz z wynikającą z systemu prawa koniecznością pozostawienia karą ograniczenia wolności". To miałoby gwarantować "szerokie możliwości egzekwowania grzywien orzeczonych wobec obywateli innych państw członkowskich UE".
Obszerne uwagi i najpoważniejsze zastrzeżenia do projektowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości przepisów zgłosił w imieniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych podsekretarz stanu Aleksander Stępkowski. W piśmie z 25 lutego 2016 r. odnosi się do uzasadnienia projektu, które w opinii MSZ, "nie zawiera omówienia zgodności projektu ustawy z wolnością wypowiedzi uregulowaną zarówno w konstytucji RP (art. 54), jak i w europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności". W opinii MSZ przywołano wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 15 października 2015 r., który stwierdził, że skazanie przez szwajcarski sąd osoby, która zaprzeczała ludobójstwu Ormian z 1915 r. na grzywnę lub 30 dni więzienia było naruszeniem konwencji i jest istotną ingerencją w wolność wypowiedzi. "Nie można wykluczyć, że ETPC mógłby nie zaakceptować zastosowania sankcji karnej (w tym pozbawienia wolności) za kłamstwo historyczne dotykające (w negatywny i bolesny sposób) tożsamości Narodu Polskiego" – stwierdził wiceminister Stępkowski.
Takie ewentualne negatywne rozstrzygnięcie Trybunału, co podkreślono w opinii MSZ, "mogłoby wręcz osłabić na arenie międzynarodowej nasze argumenty merytoryczne i wagę sprzeciwu moralnego zgłaszanego przez Polskę".
Za celowe wprowadzenie zmian uznał, co oczywiste, IPN. Prokurator IPN Andrzej Pozorski twierdził w wywiadzie dla PAP, że dotychczasowa praktyka pokazała, iż istniejące przepisy są nieskuteczne, wolność słowa nie ma charakteru absolutnego, a przepisy karne pozwalające ścigać cudzoziemców od dawna istnieją w Kodeksie karnym, więc planowane ściganie naruszenia dobrego imienia Polski przez obcokrajowców nie burzy dotychczasowego porządku prawnego.
Autor: pj/AG / Źródło: tvn24pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock