Zostawił samochód i poszedł ratować dobytek przed powodzią. Policjanci okazali się jednak niezwykle drobiazgowi i pana Tomasza Urbanowicza za parkowanie w niedozwolonym miejscu postanowili ukarać.
- Dostałem listem poleconym: wyrok nakazowy w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, uznaje się obwinionego za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu - opowiada Tomasz Urbanowicz.
Kiedy Odra zalewała jego pracownię na ul Pasterskiej, pan Tomasz przestawił samochód na ul. Korzeniowskiego. Wydawało mu się, że tam auto będzie bezpieczniejsze i będzie mógł je obserwować ze swojej pracowni, której pilnował przez całą noc. - Tam jest wyraźny znak pokazujący, że wolno parkować i wyraźnie w jaki sposób wolno parkować i na logikę widać, że te samochody nie blokują drogi i nie blokują ścieżki – mówi.
"Usłyszałem, że może mam pracownię w nieodpowiednim miejscu"
Gdy samochód stał w nowym miejscu, pan Tomasz, jak wielu mieszkańców Wrocławia w tamtym czasie, bronił swojego dobytku. Gdy woda opadła, rozpoczął wielkie porządki i myślał, że na tym jego problemy związane z powodzią się skończą. Mylił się. Na początku lipca dostał wezwanie na komendę, a rozmowa do przyjemnych nie należała.
- Usłyszałem, że może mam pracownię w nieodpowiednim miejscu. [...]Policjant stwierdził, że we Wrocławiu nie było zagrożenia powodzią, w związku z czym wszystkim osobom, które parkowały nieprawidłowo, wystawiane są mandaty – relacjonuje pan Tomasz.
"Dwa znaki wykluczające się wzajemnie"
Zdaniem policji brano pod uwagę wszelkie okoliczności, ale do wykroczenia doszło. A że właściciela auta nie było na miejscu, przekazali sprawę do sądu. - Policjanci potwierdzili, że kilkanaście samochodów stało w miejscu niedozwolonym – mówi mł. asp. Paweł Petrykowski
Pan Tomasz twierdzi, że jego auto nie stało na miejscu niedozwolonym. Policjanci nie mają zdjęć, które by jego ewentualne wykroczenie potwierdzały. A do tego sprawa samego zakazu parkowania jest co najmniej skomplikowana.
- Mamy na początku znak zakazu zatrzymywania. Kierując się tym znakiem, nie wolno na całym odcinku tej ulicy nigdzie się zatrzymać, ani na jezdni, ani na chodniku. Ale po przejechaniu kilkudziesięciu metrów widzimy znak informacyjny „parking”. To są dwa znaki wykluczające się wzajemnie – wyjaśnia instruktor nauki jazdy Krzysztof Radwański.
Odwołania raczej nie będzie
A mieszkańcy osiedla mówią, że zawsze tu parkowali, bo skoro jest znak "parking", to parkować można. Policji to nie przekonuje: samochód stał w miejscu niedozwolonym i kropka. - Jeśliby tutaj był gdzieś popełniony błąd, sąd na pewno by nie podjął takiej decyzji. Policjanci, którzy byli na miejscu, dokładnie ocenili sytuację zgodnie z obowiązującym tam oznakowaniem – przekonuje Petrykowski.
Ale, jak wyjaśnia rzecznik sądu Marek Poteralski, tryb nakazowy polega na tym, że sąd nie przeprowadza żadnych dowodów. - Bazuje na tym, co dostarczył oskarżyciel i wydaje wyrok nakazowy bez udziału stron – tłumaczy.
Od wyroku można się odwołać. Jednak pan Tomasz mówi, że karę grzywny w wysokości 100 zł pewnie zapłaci, bo nie chce się już denerwować.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24