- On (ambasador Jerzy Bahr - red.) stał dosłownie przy dymiących szczątkach, jeszcze we mgle i powiedział mi, że z tego wypadku nikt nie mógł wyjść żywy - w ten sposób szef MSZ Radosław Sikorski rok po katastrofie smoleńskiej opowiadał o pierwszych informacjach, jakie na jej temat otrzymywał. Jego ówczesny rzecznik Piotr Paszkowski podkreślał jednak wtedy, że w pierwszej chwili nikt nie mógł w 100 proc. powiedzieć, że wszystkie osoby przebywające na pokładzie zginęły.
Radosław Sikorski rok po katastrofie prezydenckiego samolotu w rozmowie z TVN24 wspominał, że dowiedział się o niej podczas śniadania. O tragicznym wydarzeniu dokładnie o 8.48 poinformował go szef Departamentu Wschód w MSZ. - Wiem precyzyjnie, bo sprawdziłem billingi później - opowiadał.
On stał dosłownie przy dymiących szczątkach, jeszcze we mgle i powiedział mi, że z tego wypadku nikt nie mógł wyjść żywy - Radosław Sikorski
Minister pierwszego sms-a z informacją o wypadku wysłał do premiera Donalda Tuska. Tylko sms-a, bo - jak tłumaczy - uważał, że te informacje to za mało, żeby "stawiać w stan zawału całe państwo". W ciągu kilku minut od pierwszej informacji Sikorskiemu udało połączyć się z ambasadorem RP w Moskwie, Jerzym Bahrem. - On stał dosłownie przy dymiących szczątkach, jeszcze we mgle i powiedział mi, że z tego wypadku nikt nie mógł wyjść żywy - mówił w 2011 roku. Następnie minister ponownie zadzwonił do premiera, potem do marszałka Bronisława Komorowskiego, by powiedzieć mu, że zgodnie z konstytucją będzie pełnił obowiązki głowy państwa.
"Żadna z osób nie mogła podać pełnych faktów"
Sikorski o katastrofie samolotu telefonicznie poinformował także swojego ówczesnego rzecznika, Piotra Paszkowskiego. - Podniosłem komórkę i w tym momencie odezwał się minister z drugiej strony, który przekazał mi tę informację. Wcześniej została mu przekazana przez ambasadora Bahra - wspominał rok po katastrofie Paszkowski.
Były rzecznik resortu mówił, że miał doniesienia, że wszyscy pasażerowie zginęli.
Żadna z tych osób, będąc tam na miejscu nie mogła jeszcze podać pełnych faktów dotyczących tej katastrofy, mówiąc brutalnie - powiedzieć, ze wszystkie osoby, które znajdowały się na pokładzie, zginęły. Piotr Paszkowski
Paszkowski podkreślał jednak, że żadna osób przebywających w Smoleńsku nie była w stanie w 100 proc. potwierdzić informacji, że nikt z pasażerów nie przeżył katastrofy. - Pamiętam pierwszy telefon od naszego konsula, pana Górczyńskiego, który był na płycie lotniska, który poinformował o tym, że w ogóle doszło do wypadku. Następny telefon był rozmową telefoniczną naszego ministra z ambasadorem Bahrem, który był na miejscu - zdawał jakby naoczną relację z tego, co widział. Ja oczywiście rozmawiałem ze wszystkimi osobami, z którymi udawało mi się połączyć. Żadna z tych osób, będąc tam na miejscu nie mogła jeszcze podać pełnych faktów dotyczących tej katastrofy, mówiąc brutalnie - powiedzieć, że wszystkie osoby, które znajdowały się na pokładzie, zginęły - tłumaczył.
"Błąd pilotów przyczyną katastrofy. Nie wiem skąd to wiedział"
O katastrofie smoleńskiej również od Radosława Sikorskiego dowiedział się Jarosław Kaczyński. Minister zadzwonił do prezesa PiS do domu.
- Byłem przekonany, że jest to telefon brata, już po wylądowaniu w Smoleńsku. - Zareagowałem na to dosyć ostro, mówiąc o niekupieniu samolotów. To po 15 minutach zadzwonił jeszcze raz twierdząc, że to błąd pilotów był przyczyną katastrofy. Nie wiem, skąd to wiedział - opowiadał rok po katastrofie Kaczyński. Powiedział wtedy też, że szef MSZ przekazał mu, że nikt katastrofy nie przeżył.
MSZ odpowiada prezesowi PiS
W środę, w reakcji na zapytanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - skąd Sikorski tuż po rozbiciu się samolotu wiedział, że wszyscy zginęli - MSZ opublikowało zapis rozmowy Centrum Operacyjnego z ambasadorem Bahrem, przeprowadzonej tuż po katastrofie. Jak wynika z opublikowanej rozmowy, na pytanie pracownika Centrum Operacyjnego MSZ "Coś wiemy więcej w tej chwili?", ambasador Bahr odpowiedział: "No w tej chwili ja stoję, samolot jest całkowicie rozbity, stoimy w odległości 150 metrów, nie ma żadnego śladu życia, ugasili pożar, który był w przedniej części i to jest wszystko. Otoczone to jest już przez straż pożarną (...)".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24