Na stronach „Encyklopedii Solidarności” miał powstać pomnik cichych bohaterów demokratycznej opozycji. Właśnie ukazał się jej pierwszy tom. Od tego jak czytelnicy przyjmą książkę zależy, czy będą jej kolejne odcinki.
W poniedziałek podczas uroczystości 30. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych w Gdyni można było już wziąć do rąk pierwszy tom „Encyklopedii Solidarności”. Opracowanie, nad którym przez pięć lat pracowało ponad 500 osób udało się ukończyć dosłownie w ostatniej chwili.
- Pierwszą partię, kilkaset sztuk wydrukowaliśmy w piątek – zdradza w rozmowie z tvn24.pl Przemysław Miśkiewicz, jeden z pomysłodawców projektu i przewodniczący stowarzyszenia Pokolenie, które odpowiada za jego realizację. Encyklopedia powstaje przy współudziale Instytutu Pamięci Narodowej i wydawnictwa Volumen.
Pomysł wydania encyklopedii zrodził się w 2000 roku w głowach Miśkiewicza, katowickiego księgarza, i Adama Borowskiego, założyciela Volumenu. Obaj „fachu” uczyli się jeszcze w podziemiu, przy powielaczach.
Zaczęło się od albumu
Na 20. rocznicę powstania „Solidarności” razem przygotowywali okolicznościowy album – wtedy też doszli do wniosku, że nadszedł najwyższy, żeby zacząć dokumentować jej dorobek. Pięć lat później razem wydali kolejne opracowanie „Droga do Niepodległości. »Solidarność« 1980 – 2005”, które - oprócz historii ruchu - zawierało kilkaset biogramów działaczy związku oraz hasła dotyczące jego historii. To właśnie one stały się zalążkiem Encyklopedii Solidarności, której wydanie zaplanowano na 30. rocznicę powstania związku.
Gdy w 2006 roku nowym prezesem IPN został Janusz Kurtyka, Pokolenie przekonało go do swojego projektu. Współpraca ruszyła pełną parą, a plany były bardzo ambitne: sześć tomów zwierających 5000 biogramów i 2500 innych haseł. - Intencją inicjatorów od początku było wyjście poza kanon tych, o których pisze się zawsze i przedstawienie czytelnikowi także mniej znanych działaczy „Solidarności” - mówi profesor Andrzej Paczkowski, historyk, członek kolegium IPN, autor wielu książek dotyczących historii „Solidarności”.
Encyklopedia miała więc być hołdem dla wszystkich ludzi „Solidarności”. - Chcieliśmy stworzyć taki pomnik cichych bohaterów, ludzi, którzy dla „Solidarności” zrobili wiele, ale dziś są zapomniani; tych, którzy mieszkają obok nas w bloku, których mijamy codziennie na ulicy – dodaje Miśkiewicz.
Nie było Wałęsy, teraz jest
To właśnie„wyjście poza kanon” spowodowało, że o encyklopedii zrobiło się głośno. Gdy na stronie internetowej projektu pojawiło się pierwsze 800 haseł, media błyskawicznie zauważyły, że brakuje wśród nich biogramu Lecha Wałęsy. Na twórców spłynęła fala krytyki, a nawet oskarżenia o celowe pominięcie „legendarnego przywódcy”.
- To była typowa kaczka dziennikarska, przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zrobiłby tego celowo. Zapewniam, że w pierwszym tomie encyklopedii hasło „Wałęsa” się znalazło – bagatelizuje sprawę Miśkiewicz. Jak udało mu się „wepchnąć” Wałęsę już do pierwszego tomu? Encyklopedia jest tworzona w tzw. systemie holenderskim, czyli każdy tom stanowi samodzielną całość (jest niejako „encyklopedią od A do Z”), ale dopiero wszystkie tomy stworzą „całość wyższego rzędu”.
Taki wybór, zdaniem profesora Andrzeja Paczkowskiego spowoduje prawdopodobnie kolejne pretensje pod adresem autorów. - Ludzie są wrażliwi na swoim punkcie. Zaraz pojawią się głosy, dlaczego ktoś jest w czwartym tomie, a nie w pierwszym. Ale... to bardzo dobrze! Problem byłby, gdyby encyklopedia nie budziła żadnych kontrowersji – uważa profesor.
Z kolei Miśkiewicz zdaje sobie sprawę z niedoskonałości encyklopedii, a do krytyki już się przyzwyczaił. - Jedni uważają, że nie szanujemy pomników, drudzy zarzucają nam, że bronimy agentów i chodzimy na ich pasku – mówi z przekąsem.
Wiele zależy od tego jak się sprzeda
Temat współpracy działaczy demokratycznej opozycji ze Służbą Bezpieczeństwa to kolejny delikatny problem, z którym, musieli zmierzyć się autorzy. - Po długich debatach udało się dojść do porozumienia i przyjąć zasadę, że takie wzmianki, znajdą się w hasłach. Mają one jednak charakter informacyjny, a nie ocenny i nie stanowią esencji hasła – mówi prof. Paczkowski.
I tom encyklopedii, zawierający 1700 haseł, lada dzień trafi do księgarń. Jeszcze przed końcem roku ma się ukazać II tom zawierający kalendarium „Solidarności”. W ciągu najbliższego miesiąca ma też zostać zaktualizowana o kolejne hasła internetowa strona encyklopedii (zawiera też bogatą wirtualną czytelnie polskiej prasy podziemnej). Jej dalsze losy zależą głównie od tego, czy twórcom uda się zgromadzić pieniądze na kontynuowanie pracy.
Czekamy, jak sprzeda się pierwszy tom. Jesteśmy mocno zadłużeni i gdyby nie pomoc w ostatniej chwili naszego mecenasa Internetowego Domu Maklerskiego S.A pewnie nie wydalibyśmy nawet pierwszego tomu. Ale jestem dobrej myśli. Mam prawie pięćdziesiąt lat, więc do emerytury jeszcze kawałek i chciałbym kontynuować tę pracę – kończy Miśkiewicz.
Więcej o encyklopedii można przeczytać pod adresem: http://encyklopedia-solidarnosci.pl
Źródło: tvn24.pl