Adam Glapiński zarobił 102 tysiące złotych jako doradca zarządu Przedsiębiorstwa Wydawniczego "Rzeczpospolita" - wyliczyła "Polska". Według gazety, doradcą był jednak tylko na papierze. - W tej sytuacji politycznej nie dziwię się, że jestem atakowany - odpowiada Glapiński w rozmowie z tvn24.pl.
"Polska" napisała, że na przełomie 2006 i 2007 Glapiński pracował na umowę o dzieło jako doradca dla Przedsiębiorstwa Wydawniczego "Rzeczpospolita". Glapiński, który obecnie pełni funkcję społecznego doradcy ekonomicznego prezydenta, bagatelizuje sprawę.
- Opinie – bo trudno to nazwać zarzutami - redaktora "Polski" nie mają żadnych podstaw - mówi portalowi tvn24.pl. - W mojej pracy dla spółki nie było nic, z czego musiałbym się tłumaczyć. Równie dobrze mogliby przyczepić się do mojego wynagrodzenia z uczelni, że jest za duże. Gazeta próbuje znaleźć dziurę w całym – dodaje. Nie zaprzecza kwocie wynagrodzenia, którą podaje gazeta.
"Zdziwiłbym się, gdyby nie było ataków"
Opinie – bo trudno to nazwać zarzutami - redaktora "Polski" nie mają żadnych podstaw. W mojej pracy dla spółki nie było nic, z czego musiałbym się tłumaczyć. Równie dobrze mogliby przyczepić się do mojego wynagrodzenia z uczelni, że jest za duże. Gazeta próbuje znaleźć dziurę w całym. Adam Glapiński
Ekonomista zasugerował, że artykuł jest inspirowany politycznie. – Sytuacja gospodarcza jest słaba, rząd ma problemy z notowaniami, a ja często krytycznie wypowiadam się na temat proponowanych rozwiązań budżetowych. Zdziwiłbym się, gdyby nie było ataków - stwierdził.
"Polska" przypomniała, że Glapiński zawarł umowę-zlecenie na doradztwo na czas nieokreślony z PW "Rzeczpospolita" 16 października 2006. - W czasie, gdy był doradcą, Glapiński nie był widywany w spółce - mówi gazecie Piotr Rachtan, jej były dyrektor wydawniczy.
Doradzał ustnie
Sytuacja gospodarcza jest słaba, rząd ma problemy z notowaniami, a ja często krytycznie wypowiadam się na temat proponowanych rozwiązań budżetowych. Zdziwiłbym się, gdyby nie było ataków. Adam Glapiński
Do obowiązków Glapińskiego, według umowy, należało "doradzanie zarządowi przy realizacji nowych projektów i realizacji działań Spółki na rynku kapitałowym oraz przygotowywanie ocenę analiz finansowych nowych projektów". Za te usługi pobierał co miesiąc 12 tys. zł brutto.
"Polska" pisze, że nie ma dokumentacji potwierdzającej wykonywanie przez niego pracy na rzecz spółki, a jej zarząd twierdzi, ze doradzał ustnie.
Umowa została rozwiązana po 8,5 miesiącach, 29 czerwca 2007 roku, tego samego dnia, kiedy zbierała się rada spółki. - Zarząd obawiał się, że rada nadzorcza dowie się o fikcyjnym zatrudnieniu Glapińskiego i natychmiast wyciągnie konsekwencje - mówi gazecie "znający sprawę pracownik wydawnictwa".
"Nie będę na ten temat rozmawiał"
Według relacji "Polski" pytany przez jej dziennikarzy o pracę dla PW "Rzeczpospolita" Adam Glapiński z początku w ogóle nie pamiętał, żeby pracował dla tej spółki. Później nie mógł sobie przypomnieć szczegółów, a dopytywany o efekty uciął: - Głupie pytanie, nie będę na ten temat rozmawiał - odpowiedział.
Według Julii Pitery, pełnomocnika rządu do walki z korupcją doradztwo Glapińskiego "to przykład budowania swojej pozycji zawodowej i finansowej w oparciu o koneksje polityczne" - Niestety, w świetle prawa jest to zachowanie całkowicie legalne - dodaje. Glapiński był związany z Porozumieniem Centrum i braćmi Kaczyńskimi. W czasach rządów PiS zasiadał w radzie nadzorczej Centralwings i KGHM Polska Miedź.
Źródło: "Polska", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24