W szczecińskim sądzie ruszył proces o zadośćuczynienie dla rodziców 4-letniego dziś Adriana, który w kwietniu ubiegłego roku zjadł "Kreta", czyli preparat do udrażniania rur. W czwartek rozpoczęła się pierwsza rozprawa, wytoczona producentowi żrącego środka. Rodzice chłopca walczą o 100 tys. odszkodowania.
Zdarzenie miało miejsce na początku kwietnia 2010 roku. Niespełna trzyletni wówczas Adrian przyszedł z rodzicami do jednego ze sklepów w Stargardzie Szczecińskim. W pewnej chwili oddalił się, ściągnął z niskiej półki preparat do udrażniania rur "Kret" i wsypał go sobie do buzi. Z oparzeniami chemicznymi jamy ustnej, przełyku i żołądka trafił do szpitala. Jego stan lekarze określali jako średnio-ciężki.
Po całym zdarzeniu chłopiec przeszedł kilkanaście operacji, jednak cały czas rodzicom potrzebne są pieniądze, aby ich dziecko wróciło do pełnej sprawności.
Prokuratura sprawę umorzyła
Sprawą zajęła się prokuratura, jednak umorzyła śledztwo, gdyż nie dopatrzyła się winy ani sklepu, który ustawił produkt na bardzo niskiej półce, ani producenta środka udrażniającego. Rodzice złożyli wtedy odwołanie, jednak sąd przychylił się do decyzji prokuratury. Rodzice Adriana nie zrezygnowali jednak z walki o pieniądze na rehabilitację i dalsze leczenie chłopca.
- Nie sądzimy, żeby ten proces dziś się zakończył, ale dobrze, że się rozpoczął - powiedział Maciej Kwiecień, który reprezentuje rodzinę poszkodowanego dziecka. Dodał, że najistotniejsze w tej sprawie znaczenie ma ustalenie faktu, czy zakrętka butelki była bezpieczna czy nie. Dyskusyjne bowiem było, jak chłopiec wydobył granulki z butelki. Ponieważ środek ma tzw. bezpieczną zakrętkę rodzice przypuszczali, że butelka była otwarta.
Doraźna pomoc nie wystarcza
Rodzice chłopca walczą o minimum 100 tys. odszkodowania za krzywdę, wyrządzoną ich synowi. Producent "Kreta" już wypłacił kilka tysięcy złotych doraźnej pomocy, jednak te pieniądze nie wystarczyły na dalsze leczenie i rehabilitację. Rodzice liczą, że ich szanse na wygranie sprawy są duże. Wcześniej kontaktowali się z brokerem ubezpieczeniowym, który ich o tym zapewnił. Pełnomocnik rodziców w sądzie zapowiedział, że sprawa może potrwać nawet dwa lata.
- Producent pewne kwoty wypłacił. My to traktujemy jako częściowe uznanie odpowiedzialności - powiedział mec. Szymon Matusiak. Zwrócił uwagę, że strona przeciwna stwierdziła, iż była to "dobrowolna pomoc charytatywna". - Uważam, że jeżeli ktoś pewne kwoty wypłaca, to w jakiś sposób poczuwa się do odpowiedzialności i to należy też brać pod uwagę - podkreślił pełnomocnik rodziny Adriana.
Rodzice chłopca nie przyjechali na rozprawę, gdyż jak powiedzieli w rozmowie z TVN24, nie stać ich na bilety.
Środki zapobiegawcze
Po wypadku sieć handlowa przeniosła wszystkie niebezpieczne substancje na wyższe półki, mimo że nie ma norm narzucających miejsce ekspozycji takich produktów. Zapewniała także, że rozmawiała z producentem "Kreta", by zastosował w opakowaniach środka dodatkowe zabezpieczenie w formie aluminiowej osłonki na szyjce butelki.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24