W Limanowej spokojnie, ale tylko dzięki wzmożonym patrolom policji na osiedlu, gdzie w piątek wybuchł konflikt polsko-romski. Wtedy starciom zapobiegło to, że przez kilka godzin obie strony rozdzielały kordony policjantów. W rozmowie z tvn24.pl podinsp. Krzysztof Raczek miejscowej policji zapowiada, że funkcjonariusze będą ścigać wszystkich, którzy wtedy naruszyli prawo.
Jak relacjonuje lokalny portal limanowa.in, do awantury doszło około godz. 22, gdy Polka spacerująca z psem została zaczepiona przez Roma. Sąsiedzi z bloku szybko stanęli w obronie kobiety. Między dwoma grupami doszło do rękoczynów.
Na miejscu szybko pojawiła się policja. Atmosfera była jednak bardzo napięta. By nie dopuścić do linczu policja ściągnęła posiłki z Krakowa. Strony obrzucały się wyzwiskami przez wiele godzin. Wszystkich przegonił dopiero padający około drugiej w nocy deszcz.
Wzmożone patrole
Odchodzący Polacy mieli się odgrażać, że jeszcze policzą się z niechcianymi sąsiadami. Od tego czasu porządku na osiedlu pilnują wzmożone siły policji. Podinsp. Raczek informuje, że stale obecny jest tam jeden dodatkowy patrol. Wspomagają go też patrole z innych części miasta, które także pojawiają się na osiedlu.
Policja chciałaby rozwiązać konflikt za pomocą mediacji. Jednak - jak mówi podinsp. Raczek - na razie jest zbyt wcześnie, by mówić o szczegółach. - Potrzebujemy jeszcze kilka dni - mówi. Być może w mediację włączą się też władze miasta.
Nie będzie pobłażania
Podinsp. Raczek zapowiada zero tolerancji dla agresywnych uczestników zajść. Na razie nie ma zawiadomienia od osób prywatnych. Funkcjonariusze jednak zgodnie z kodeksem postępowania karnego będą składać zawiadomienia o przestępstwach i wykroczeniach ściganych z urzędu.
- Biada tym, którzy będą wchodzić w konflikt z prawem - ostrzega podinsp. Raczek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: www.limanowa.in