Komendant stołeczny Adam Mularz nie zapraszał na policyjny piknik chińskiego biznesmena Han Baohua, a imprezy nie ochraniali funkcjonariusze na służbie - tak policja odpowiada na tekst w "Polityce". - Cała ta sprawa może być próbą zdyskredytowania dobrego policjanta - uważa rzecznik KGP Mariusz Sokołowski
O obecności chińskiego biznesmena - dyrektora generalnego spółki GD Poland Investments Sp. z.o.o. - na policyjnym pikniku napisała "Polityka". Według autorów artykułu ich informatorzy twierdzili, iż na imprezie będzie "pewien Chińczyk rozpracowywany wcześniej przez Europol" w związku z podejrzeniem o kontakty z chińskimi grupami przestępczymi. Zaznaczyli też, że "do Wólki Kosowskiej kiedyś często wpadały znienacka policyjne i celne ekipy" w poszukiwaniu towaru pochodzącego z przemytu, a teraz "policja przestała Chińczyków nachodzić". Napisali również, że całą imprezę "w gruncie rzeczy firmował insp. Adam Mularz".
- Komendant zaprosił jedynie przedstawicieli MSWiA, KGP, a także innych służb, m.in. straży granicznej - zapewnił Marcin Szyndler. Okoliczność całej sprawy wyjaśnia biuro kontroli KGP. Według nieoficjalnych źródeł zbliżonych do policji, ze wstępnych ustaleń wynika, że Han Baohua zaprosił przewodniczący klubu turystyczno-krajoznawczego "Tylko dla Orłów" przy Niezależnym Samorządnym Związku Zawodowym Policjantów KSP. Szyndler potwierdził tę informację.
Sokołowski: dyskredytacja policjanta
Rzecznik komendanta głównego Mariusz Sokołowski zwrócił natomiast uwagę, że na pikniku policyjnym było kilkaset osób, w tym goście, których zapraszali funkcjonariusze. - Każdy policjant przychodzący z zaproszoną osobą na policyjną imprezę powinien wiedzieć, z kim można się zadawać, a z kim nie powinno się utrzymywać kontaktów. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek informacje, że jest to osoba związana ze środowiskiem przestępczym, to sprawą tą zajmuje się Biuro Spraw Wewnętrznych KGP - dodał Sokołowski.
Zaznaczył równocześnie, że z ustaleń policji wynika, iż na imprezie tej nie było żadnej osoby poszukiwanej przez Europol ani też takiej, która miałaby kontakty z grupami przestępczymi. Zaznaczył także, że cała ta sprawa może być próbą zdyskredytowania "dobrego policjanta", jakim jest komendant stołeczny.
"Nikt nie stosuje taryfy ulgowej"
Dziennikarze "Polityki" napisali także, że impreza policyjna ochraniana była funkcjonariuszy na służbie i "niewątpliwie doszło do nadużycia uprawnień". Szyndler zapewnił jednak, że teren, na którym odbywało się spotkanie - Muzeum Gazownictwa - "jest monitorowany i posiada własną ochronę". - Policjanci w mundurach, którzy byli przed bramą to przedstawiciele organizatora. W tym samym czasie zaledwie dwie ulice dalej w Muzeum Powstania Warszawskiego odbywał się też koncert "Pamiętamy '44", który był zabezpieczany przez policjantów z sił patrolowych - dodał.
Także Sokołowski powiedział, że choć na sali było wielu policjantów w mundurach, to byli oni uczestnikami pikniku. - Po wcześniejszych uroczystościach nie zdążyli się przebrać - zaznaczył. Zaprzeczył też informacjom "Polityki", że policja zaprzestała kontroli w centrum handlowym w Wólce Kosowskiej. - W tym roku było ich już siedem. Nikt nie stosuje taryfy ulgowej - dodał.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24