Śledczy prowadzący dochodzenie ws. zabójstwa komendanta głównego policji Marka Papały nie zbadali dowodu nr 1 - uważa "Dziennik Gazeta Prawna". Są nim ślady krwi znalezione na chodniku nieopodal miejsca zabójstwa, tam, gdzie psy zgubiły trop. Wiadomo, że krew nie należała do generała. Natomiast śledczych nie zainteresowało, kto mógł je zostawić.
Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna", przez 12 lat ani funkcjonariusze z policyjnej grupy "Generał", ani prokuratorzy Jerzy Mierzewski i Elżbieta Grześkiewicz nie sprawdzili, czy ślady krwi mogą należeć do któregoś z gangsterów podejrzewanych o zabójstwo Papały. Co więcej, próbek nie zbadano pod tym kątem nawet po interwencji prokuratora Roberta Tarsalewskiego, który kontrolował sposób, w jaki policja i prokuratura prowadzą śledztwo.
Dowód nr 1
Ślady krwi znaleziono w alei Wyścigowej niedaleko bloku Papały. Na podstawie zeznań świadków policjanci ustalili, że tą drogą uciekał zabójca. W miejscu, gdzie znaleziono krew, psy zgubiły trop. Brunatne plamy były rozmieszczone "w zygzatowatej linii na odcinku ok. 24 metrów". Przypuszczalnie ranny zabójca uciekał przez bramę.
Wycięte fragmenty chodnika oznaczono jako ślad nr 1. Mimo to, śledczych interesowało jedynie, czy krew należała do generała Papały. Badania przeprowadzone przez Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Stołecznej Policji wykluczyły taką możliwość.
Czy to krew zabójcy?
Prokurator Robert Tarsalewski po kontroli śledztwa stwierdzał: - Ślady mogły być pozostawione przez sprawców i ewentualnie pochodzić od Papały. W tym zakresie należy dokonać dalszych badań.
Ponowne badania także sprawdzały jedynie, czy krew mogła pochodzić od generała. Nie porównano jej DNA z materiałem genetycznym gangsterów podejrzewanych o zabicie Papały.
Tymczasem z rekonstrukcji zdarzeń wynika, że ślady na chodniku mógł zostawić zabójca. Ponieważ pod blokiem Papały nie znaleziono łuski, podejrzewa się, że sprawca mógł korzystać z urządzenia rosyjskich służb specjalnych do wychwytywania łusek wypadających z pistoletu. To tuleja połączona z pistoletem, którą przyczepia się do przedramienia. To ona mogła zranić zabójcę.
Śledczy zbadają ślady
Po 11 latach bezowocnego śledztwa, w listopadzie 2009 roku szef prokuratury krajowej Edward Zalewski zadecydował o odebraniu śledztwa warszawskiej prokuraturze. Sprawę przejęli śledczy z Łodzi, którzy mają zbadać czy próbki nie pochodzą od jednego z podejrzewanych gangsterów. - Po ponownym zanalizowaniu materiałów śledztwa przez Prokuraturę Apelacyjną w Łodzi zostaną przeprowadzone rozszerzone badania porównawcze krwi i DNA - mówi "DGP" rzecznik prokuratury krajowej Katarzyna Szeska.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24