130-tysięczne Opole 10 lat temu dotknęła powódź tysiąclecia. Poszkodowana została prawie połowa mieszkańców. Pięć osób straciło życie. Po wielkiej wodzie, miasto odwiedzali prezydent, premier, ministrowie. Zastali klęskę. Obiecali pomoc. Ile z tych obietnic udało się spełnić?
10 lat temu wielka woda dotarła do Opola. Rzeka zalała m.in. prawie całą dzielnicę Zaodrze, częściowo dzielnice Szczepanowice i Półwieś oraz wyspy Pasieka i Bolko. Blisko 50 tys. ludzi zostało odciętych od świata. Po zejściu wody wcale nie jest lepiej. Widać ogrom zniszczeń. W zalanym mieście występuje ryzyko epidemii. Rozpoczyna się wielkie sprzątanie. Chodniki zawalone są zniszczonymi sprzętami domowymi, wszędzie roznosi się straszny fetor.
Na hasło "Pomoc powodzianom" ruszyły konwoje, transporty i ciężarówki z darami od firm, instytucji i zakładów. Natychmiast do zbiórki pieniędzy z przeznaczeniem dla powodzian ruszyły organizacje pozarządowe i instytucje charytatywne. Organizacje świeckie i kościelne natychmiast organizowały bezpłatne kolonie, by wywieźć dzieci z zalanych terenów.
Dziećmi opiekowali się wolontariusze - na tak masową skalę ich pomoc była potrzebna po raz pierwszy. Także nauczyciele rezygnowali z urlopów dla opieki nad dziećmi. Gdy woda opadła, nadszedł czas pomagania powodzianom w powrocie do normalnego życia. Zbliżał się rok szkolny, więc przede wszystkim pomyślano o przyborach szkolnych i odzieży dla dzieci, które straciły wszystko.
Zbierano także niezbędne rzeczy dla powodzian - najpierw potrzebna była woda, śpiwory, koce, kołdry, potem odzież, żywność, leki, środki czystości, wreszcie sprzęt, który mógł zastąpić ten porwany i zniszczony przez żywioł. Wśród darów, które trafiły do organizatorów pomocy nie zabrakło lodówek, zamrażarek czy pralek. Za darmo przewoziły je liczne firmy transportowe. Najpierw były to działania spontaniczne. Potem - w miarę, jak opadała nie tylko woda, ale i fala emocji - gminy spisały potrzeby i wraz z Kościołem koordynowały akcję rozdzielania darów.
Rząd z premierem Włodzimierzem Cimoszewiczem na czele zostali poddani ostrej krytyce w związku z brakiem szybkiej reakcji na kataklizm. Szefowi rządu zapamiętano przede wszystkim wypowiedź na temat braku ubezpieczeń u poszkodowanych. Cimoszewicz powiedział wtedy: - To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna.
Tłumaczył się później, że było to niefortunne sformułowanie, ale te słowa niewątpliwie przyczyniły się do porażki SLD w jesiennych wyborach parlamentarnych. Nie pomogło to, że rząd uruchomił wtedy rezerwę budżetową w celu pomocy powodzianom. 27 sierpnia uchwalono ustawę o stosowaniu szczególnych rozwiązań podatkowych w związku z likwidacją skutków powodzi, która miała miejsce w lipcu 1997 roku.
Wprawdzie od powodzi minęło już 10 lat, to nie wiele od tego czasu się zmieniło. Chociaż włodarze miasta zapewniają, że wały zostały umocnione, rzeki oczyszczone a system ostrzegania przed niebezpieczeństwem usprawniony, to nadal nie ma najważniejszego elementu, który mógłby zapobiec podobnej tragedii w przyszłości. Chodzi o suchy zbiornik retencyjny, który miał powstać we wsi Nieboczowy pod Raciborzem. Inwestycje do tej pory nie ruszyła.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24