Prezydent za publiczne pieniądze pojechał robić partyjną kampanię kandydata na senatora Stanisława Zająca. Wydał na ten cel 65 tysięcy złotych - twierdzą posłowie PO. Platforma nie kryje, że odbija w ten sposób piłeczkę za PiS-owską krytykę podróży premiera w Andy.
Uzbrojeni w bulwarówkę pełną zdjęć z prezydenta w gościnie u kandydata na senatora PiS, posłowie PO rozliczyli tę wizytę. - Czy pan Zając zakończył już swoją kampanię wyborczą? – pytał Jacek Kołaczyński. - Bo koszty, które prezydent poniósł z tytułu funkcjonowania w kampanii wyborczej tego kandydata, wyniosły 65 tysięcy złotych, co wyczerpuje limit pieniędzy na kampanię. To ważne pytania, bo uważam, że nie powinno się angażować publicznych pieniędzy w partyjną kampanię – grzmiał polityk.
Według PO PiS, które ostatnio uważnie przypatruje się kosztom służbowych podróży premiera (m.in. na szczyt UE-Ameryka Południowa w Peru) powinno „zastanowić się nad kosztami podróży niesłużbowych”. Posłowie podkreślili, że Donald Tusk, który również w niedzielę wspierał kandydata swojej partii na Podkarpaciu, zapłacił za to z pieniędzy partyjnych. – Niewiele ponad 10 tysięcy, mały samolocik był w użyciu, czarter wynajęty przez PO – deklarowali przedstawiciele PO.
- Trzeba ocieplać wizerunek prezydenta, rozumiemy to, ale ocieplać go za państwowe pieniądze, w taki sposób, to niegodne – podsumował Kołaczyński. A Andrzej Halicki dodał: - Prezydent jest prezydentem wszystkich Polaków i osobą przynajmniej formalnie bezpartyjną, a zachowuje się jak lider partii.
- Ale Platforma też żyje za nasze pieniądze – dopytywali dziennikarze. – No tak, to były subwencje – zaczął Halicki, ale Kołaczyński przerwał: – Chcemy je zlikwidować. – Na pewno nie jest tak, że premier tę wizytę zrobił jako rząd – zapewnił Halicki.
kaw
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: PO rozlicza grilla prezydenta\TVN24, PAP