Na miejscach europosłów PO stały polskie chorągiewkiFakty TVN
Wtorkowa debata o Polsce w Parlamencie Europejskim była okazją dla Platformy do starcia na argumenty z premier Beatą Szydło. Tymczasem części europosłów PO podczas debaty w ogóle nie było na sali plenarnej. Materiał "Faktów" TVN.
Jedynym eurodeputowanym Platformy, który zabrał głos w trakcie wtorkowej dyskusji w Strasburgu, był Jan Olbrycht.
W swoim krótkim wystąpieniu, na które miał ok. 2 minut, powiedział, że jest mu "przykro, iż Polska staje się przedmiotem debaty publicznej w Europie". I choć dyskusja dotyczyła m.in. zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego, nie wspomniał np. o tym, że prezydent Andrzej Duda nie zaprzysiągł trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm, do czego zobowiązał go TK.
- Zrobiłem to w sposób celowy - tłumaczył Olbrycht, pytany o treść jego wystąpienia. - To było niewątpliwie koncyliacyjne, odpowiedzialne wyciągnięcie ręki. Tak jak mówiliśmy: my nie atakujemy - dodał.
"Chcieliśmy być przyzwoici"
Inni politycy Platformy tłumaczą swoją postawę w trakcie debaty tym, że po pierwsze nie chcieli, by do niej w ogóle doszło, a po drugie - nie chcą na arenie europejskiej toczyć "wojny polsko-polskiej".
- Wychodziliśmy z założenia, że warto być przyzwoitym, nawet jeśli ma się do czynienia z politycznym chuligaństwem - mówił we wtorek były unijny komisarz Janusz Lewandowski, dziś europoseł PO.
Zachowanie PO podczas debaty skrytykował m.in. lider Nowoczesnej Ryszard Petru, którego partia nie ma w europarlamencie swoich posłów
- Jeżeli chodzi o posłów Platformy, to cóż, mają taki styl, że jak jest trudna debata, to wychodzą - powiedział Petru, nawiązując do jednego z niedawnych, sejmowych głosowań w sprawie TK, kiedy Platforma w geście protestu wobec działań PiS opuściła salę plenarną.