Pomimo afer, Platforma Obywatelska zamiast spadać w sondażach, pnie się w górę. Gdyby wybory parlamentarne odbyły się w miniony weekend, partia zdobyłaby 256 mandatów (50 proc. głosów). To o dziesięć więcej niż dziś ma cała koalicja PO–PSL - wynika z sondażu "GfK Polonia" dla "Rzeczpospolitej". Do Sejmu weszłyby jeszcze tylko dwie partie: PiS i SLD.
Jeżeli PO taki wynik osiągnęłaby w wyborach parlamentarnych w 2011 r. zebrałaby 25 mandatów więcej, niż potrzebuje do samodzielnego rządzenia. Dla Platformy to wiadomość podwójnie pomyślna, bo według tego samego sondażu, w nowym Sejmie zabrakłoby PSL - jej dzisiejszego koalicjanta.
Tylko trzy partie w Sejmie
Partia Waldemara Pawlaka zdobyła wśród respondentów zaledwie 4 proc. głosów. Każdy komitet musi zdobyć minimum 5 proc. poparcia w skali kraju, żeby wejść do Sejmu.
Na Wiejską dostałyby się jeszcze dwie partie – Prawo i Sprawiedliwość, które z 30-procentowym poparciem zdobyłoby 154 mandaty, oraz SLD. Na partię Grzegorza Napieralskiego chce głosować 9 proc. Polaków, co daje temu ugrupowaniu 48 mandatów. Dwa miejsca, zapisane w konstytucji, zdobyłaby Mniejszość Niemiecka.
Co z PSL?
W ciągu ostatnich dwóch tygodni poparcie dla partii niewiele się zmieniło. Po chwilowym spadku popularności PO, partia Tuska odzyskuje zaufanie obywateli.
– Widać, że te chwilowe wojny, które politycy rozgrywają głównie w telewizji, w ogóle nie przebijają się do świadomości społecznej – mówi w rozmowie z "Rz" Artur Wołek, politolog z Polskiej Akademii Nauk. – Wizerunki obu największych partii – PO i PiS – utrwalone przed wyborami w 2007 r. ciągle są aktualne i nie wiem, co by się musiało stać, żeby doszło do jakiejś zmiany - dodaje.
Politologa uważa natomiast, że warto obserwować PSL. – Jeżeli poparcie dla tej partii utrzyma się na poziomie 4 proc., to ludowcy mogą zacząć przygotowywać się do zerwania koalicji. Bo jeżeli będą chcieli przetrwać na scenie politycznej, muszą się zacząć odróżniać od silniejszego partnera - wyjaśnia.
Źródło: rp.pl