- To będzie jakaś próba znalezienia kompromisu między tym, co uważają środowiska prawnicze, przede wszystkim co uważa prezydent a co uważa Prawo i Sprawiedliwość - komentował Paweł Kowal w "Jeden na Jeden". Były polityk PiS prognozował, czego możemy spodziewać się po prezydenckich projektach ustaw dotyczących zmian w sądownictwie. Andrzej Duda zapowiedział, że ogłosi je w poniedziałek.
24 lipca Andrzej Duda zawetował przygotowane przez posłów PiS - nową ustawę o Sądzie Najwyższym i nowelę ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, wytykając im między innymi niekonstytucyjność części przepisów. Ogłosił wówczas, że sam przygotuje projekty ustaw.
"Głębokie zmiany w sądownictwie"
Oczekiwanie na projekty skomentował na swoim profilu na Twitterze marszałek Sejmu Marek Kuchciński. "Czekamy na zmiany w sądownictwie - nie kosmetyczne, ale głębokie. W poszanowaniu Konstytucji RP i które zaakceptuje większość parlamentarna" - napisał.
Czekamy na zmiany w sądownictwie – nie kosmetyczne, ale głębokie. W poszanowaniu Konstytucji RP i które zaakceptuje większość parlamentarna
— Marek Kuchciński (@MarekKuchcinski) 24 września 2017
"Jestem optymistą. Liczę na dobre propozycje" - napisał na Twitterze z kolei marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
O godz. 12:00 konferencja #PAD. Jestem optymistą. Liczę na dobre propozycje.
— Stanisław Karczewski (@StKarczewski) 25 września 2017
"Jakaś próba znalezienia kompromisu"
Projekty mamy poznać w poniedziałek o godzinie 12 i wszystko wskazuje na to, że to sam Andrzej Duda przedstawi je na konferencji prasowej. Do sprawy tej odniósł się w TVN24 Paweł Kowal.
- Polska polityka zna takie pojęcie "wojny na górze" i dzisiejszy dzień w tym sensie może być przełomowy. Dzisiaj może się okazać, że definitywnie tę wojnę na górze już mamy - przyznał Kowal.
- Moim zdaniem zresztą już ją mamy od kilku miesięcy, ale dzisiaj będzie taki dzień, kiedy pan prezydent powie, jak wyglądają jego projekty ustaw. Tu można sobie mniej więcej wyobrazić, że to będzie jakaś próba znalezienia kompromisu między tym, co uważają środowiska prawnicze - przede wszystkim, co uważa prezydent - a co uważa Prawo i Sprawiedliwość. To jest jasne dla wszystkich, którzy trzeźwo myślą - stwierdził były poseł Prawa i Sprawiedliwości.
"Oficjalna inauguracja wojny na górze"
- Prezydent musi zdobyć większość w parlamencie, czyli musi wykonać takie gesty polityczne, które pozwolą drugiej stronie - w tym przypadku jego własnej partii - poprzeć te projekty - argumentował.
- Ale ta druga strona teraz zinterpretuje, czy to jest wystarczające pójście na korzyść tego, co druga strona nazywa "dobrą zmianą", czy też niewystarczające. Jeśli okaże się, że niewystarczające, to będzie już oficjalna inauguracja wojny na górze - powiedział Kowal.
- Jeśli okaże się, że wystarczające, to to, co się tli gdzieś głęboko w skałach "dobrej zmiany", jeszcze jakiś czas będzie bulgotało, zanim przy innej okazji wybuchnie - dodał.
"Ostatnie sygnały do prezydenta"
Kowal odniósł się również do wywiadu, którego Jarosław Kaczyński udzielił tygodnikowi "Sieci Prawdy".
- Wywiad prezesa Kaczyńskiego jest rodzajem perswazji politycznej. On o tym, jak w rzeczywistości było na spotkaniu, moim zdaniem, mało nam mówi. Prezes pokazuje jakąś swoją interpretację i wysyła ostatnie sygnały do prezydenta - ocenił. Dodał jednak, że wywiad nie daje nam jasnego sygnału, w jakiej atmosferze przebiegło spotkanie Kaczyńskiego z prezydentem.
Spotkanie z prezydentem pokazało, że możemy rozmawiać - stwierdził prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika "Sieci Prawdy". Wskazał jednak, że między nim a głową państwa są "daleko idące różnice zdań".
- Dziś nie wiem, czy da się je sprowadzić do jakiegoś wspólnego mianownika - powiedział.
"Grać w drużynie prezydenta"
- Proces, który jest dzisiaj istotny dla obserwatorów, to proces, jak podzieliło się już środowisko "dobrej zmiany". Ten obóz polityczny to są już w gruncie rzeczy dwie drużyny, które musiały się zdefiniować - ocenił Kowal.
- W drużynie prezydenta Dudy grają wszyscy ci, którzy nie zabiegają o wybór w najbliższym czasie, bo jeżeli ktoś zabiega o wybór, na przykład do parlamentu za dwa lata, nie może sobie pozwolić na to, żeby grać w drużynie prezydenta - wyjaśnił gość programu "Jeden na jeden".
Autor: azb//now / Źródło: tvn24