- Od czasu szkolenia, które było 5 lat temu, sfotografowałem się kilka tysięcy razy, nie pamiętam tych ludzi - wyznał Janusz Palikot, komentując swoje zdjęcie w otoczeniu ludzi, którzy przekazywali pieniądze na jego kampanię w 2005 roku. Dodał, że ta fotografia go rozgrzesza, bo jest logiczne, że obecni na niej wolontariusze potem wsparli jego kampanię.
Do wspólnego zdjęcia Palikota z osobami, których rzekomo miał nie znać, dotarła reporterka programu "Teraz My!". Fotografia wykonana 17 lipca 2005 roku przedstawia grupę ludzi uczestniczącą w szkoleniu kandydatów PO i osób pracujących w sztabie partii w Kazimierzu Dolnym. Na zdjęciu, w pobliżu Palikota jest Agnieszka P., wtedy studentka, która na kampanię Palikota wpłaciła aż 12 tys. zł. Teraz pracuje w lubelskim ratuszu.
Palikot przyznał, że w takim szkoleniu uczestniczył i to on jest na fotografii, zapewnił jednak, że Agnieszki P. nie zna, mimo że - jak wiadomo - prowadziła biuro jego fundacji. – Nie pamiętam, że byłem na wspólnej fotografii z Agnieszką P. - stwierdził poseł PO. Wyjaśnił, że na szkoleniu w Kazimierzu Dolnym było aż 456 osób. – Większość z nich chciała się ze mną sfotografować, nie jestem w stanie pamiętać tych setek ludzi - tłumaczył poseł.
"Nie pamiętam z kim się fotografuję"
Poseł tłumaczył, że bardzo często ktoś zwraca się do niego z prośbą o wspólną fotografię. - W tym tygodniu sfotografowałem się już ze sto razy - wyznał. Wyjaśniał, że to oczywiste, iż w większości nie zna osób, z którymi pozuje do wspólnych fotografii. Dodał też, że nie znał wszystkich osób ze swojego sztabu wyborczego. - Zawsze z takiej dużej grupy jakaś osoba znajdzie gdzieś pracę - mówił.
Według niego, wspólne zdjęcie z Agnieszką P. w sposób logiczny dowodzi, że "ktoś kto brał udział w szkoleniu i był członkiem fundacji, potem wpłacił pieniądze na jego kampanię wyborczą". - To normalne, logiczne, to nie jest żadna sensacja - podsumował.
Palikot zapewnił, że nigdy do nikogo nie dzwonił w sprawie posady dla kogoś. - Jest ironią losu, że ja który nigdy nie załatwiałem pracy dla nikogo, bo nie musiałem tego robić, odpowiadam na takie zarzuty - skarżył się Palikot. Tymczasem - jak mówił - politycy z PiS, którzy to robią - "stroją się w piórka moralistów".
Palikot pozywa lubelskiego radnego
Janusz Palikot ostro zareagował na tzw. taśmy Palikota - czyli wywiad, który dziennikarz "Gazety Polskiej" przeprowadził z lubelskim radnym PO, Dariuszem Piątkiem. Radny zarzucił Palikotowi nielegalne finansowanie kampanii wyborczej. Jak mówił, współpracownik Palikota miał poprzez "słupy" (m.in. studentów i emerytów) przekazać na kampanię ok. 84 tys. zł.
Teraz Palikot złożył pozew przeciwko Dariuszowi Piątkowi. Dodatkowo żąda od "Gazety Polskiej" przekazania 5 tys. zł na konto hospicjum "Mały Książę" oraz zamieszczenia sprostowań w "Gazecie Polskiej" i w "Dzienniku Wschodnim".
"Wykańczam Kaczyńskich ich metodami"
Palikot zdradził też , że jego celem jest "wykończenie Lecha i Jarosława Kaczyńskich ich metodami", czyli - jak wyjaśnił - metodami insynuacji. - Obiecuję, że do końca maja Kaczyńscy nie będą mieli ani tygodnia wolnego - zapowiedział.
Jak wyjaśnił, taki właśnie sens miał jego ostatni kontrowersyjny happening, w którym na ulicach Lublina pił alkohol "z gwinta", z małej butelki, tzw. małpki. Była to aluzja do informacji, że rzekomo Kancelaria Prezydenta zamówiła pokaźną ilość takich butelek alkoholu. Jednocześnie Palikot zasugerował, że jest to dowód na "chorobę alkoholową" prezydenta i jego współpracowników.
- Dla mnie to też nie jest przyjemne pić alkohol o godzinie 14 - wyznał Palikot. - Ja się wystawiłem na strzał i może w wyniku tego bombardowania polegnę politycznie - stwierdził. Swoje działanie określił jako "potworny trud", który kosztuje go "wiele emocji i stresu".
Palikot poinformował też, że osobiście zaapelował do prezydenta Lublina o surowy mandat dla siebie za złamanie prawa podczas happeningu. Chodzi o picie alkoholu w miejscu publicznym.
Jednak apel Palikota pozostanie bez odzewu. Jak powiedział tvn24.pl, rzecznik lubelskiej straży miejskiej Robert Gogola, funkcjonariusz może ukarać daną osobę za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym tylko pod warunkiem, że stwierdzi to naocznie, czyli złapie na gorącym uczynku.
Co za tydzień?
Na najbliższą sobotę polityk PO zapowiedział konferencję poświęconą zawartości teczki Jarosława Kaczyńskiego.
Jeszcze większe atrakcje czekają nas za niespełna dwa tygodnie. Palikot zaprosił media do Pałacu Zamoyskich w podlubelskiej Kozłówce, a konkretnie do działającego w jednym z budynków przypałacowych Muzeum Socrealizmu. Jak zapowiedział, w scenerii złożonej z rzeźb Lenina i Stalina odbędzie się publiczne czytanie pracy doktorskiej Lecha Kaczyńskiego na temat wyższości marksizmu i leninizmu nad kapitalizmem.
Poseł zdradził, że tekst czytać będą znani aktorzy, ale nie chciał ujawnić ich nazwisk. - To niespodzianka - zastrzegł w rozmowie z tvn24.pl. Dodał jednak, że będzie to "pierwsza liga, bardzo znani aktorzy, jedni z najlepszych w Polsce".
Palikot nie wyklucza też, że wybrane fragmenty pracy doktorskiej Lecha Kaczyńskiego zostaną zilustrowane "jakimiś scenkami". - Trwają rozmowy z aktorami - powiedział.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24