Skandal, bezprecedensowy atak, ordynarny hak, żałosne działanie wojewody, które wskazuje na panikę PO - w taki sposób politycy opozycji skomentowali w "Kawie na ławę" informację o tym, że burmistrz Ursynowa Piotr Guział, który chce doprowadzić do odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, może stracić pracę za łamanie ustawy antykorupcyjnej. Wojewoda mazowiecki wysłał już pismo do prezydent Warszawy o wszczęcie postępowania wyjaśniającego. - To rutynowa reakcja - oświadczył Jacek Kozłowski, odpierając zarzuty o zbieranie "haków" na Guziała.
Jak podaje Radio Zet, z informacji w Krajowym Rejestrze Sądowym wynika, że Guział jest prokurentem w prywatnej spółce BCG, zajmującej się wydawaniem czasopism, produkcją filmową i zarządzaniem stronami internetowymi (kiedyś był współwłaścicielem).
Jako prokurent, burmistrz może np. podpisywać w imieniu spółki umowy.
Według interpretacji niektórych prawników, może naruszać art. 4 pkt 2 i 6 ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne.
Jeśli tak, to w myśl artykułu 5 ustawy antykorupcyjnej, Guział powinien zostać odwołany z zajmowanego stanowiska.
Wojewoda mazowiecki wysłał już pismo do prezydent Warszawy o wszczęcie postępowania wyjaśniającego.
Informacja z KRS oznacza także - jak podkreśla Radio Zet - że Guział mógł poświadczyć nieprawdę w oświadczeniach majątkowych za 2011 i 2012 rok. W rubryce dotyczącej prowadzenia działalności gospodarczej lub bycia pełnomocnikiem wpisał, iż ta okoliczność go nie dotyczy.
Guział twierdzi, ze dopełnił wymogów ustawy i w wyznaczonym przez prawo czasie, czyli w grudniu 2010 r. złożył rezygnację z funkcji prokurenta.
"Absolutny skandal"
Politycy opozycji uważają, że działania wojewody mazowieckiego Jacka Kozłowskiego z PO mają związek z próbą odwołania prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Zbieranie podpisów pod wnioskiem w tej sprawie zainicjowała Warszawska Wspólnota Samorządowa, której Guział jest liderem.
- To bezprecedensowy atak i szukanie haków na polityczną konkurnecję. Protestuję przeciwko temu, tak być nie może - grzmiał w programie TVN24 "Kawa na ławę" Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota. Przypomniał, że wojewoda mazowiecki był w 2006 r. szefem sztabu wyborczego obecnej prezydent Warszawy.
- Wiemy o co chodzi. Hanna Gronkiewicz-Waltz walczy o życie, żeby przetrwać referendum, którego współtwórcą jest Piotr Guział, więc atakuje go rękami swojego niedawnego współpracownika - stwierdził Rozenek.- To jest jakiś absolutny skandal - dodał.
Wpuszczony w maliny?
Zbigniew Girzyński z PiS wyraził przekonanie, że Guział dopełnił niezbędnych formalności, a to, że widnieje w rejestrze KRS jako prokurent może wynikać z opieszałości KRS.
- Wszyscy wiedzą, że pan Guział jest mocno zaangażowany w rywalizację z panią Gronkiewicz-Waltz, więc wrzuca się takie informacje, które okażą się takie, jak mówiłem, żeby podważać zaufanie (do Guziała - red.) - powiedział Girzyński.- To brzydkie chwytanie się metod politycznych, które mam nadzieję, że wyborcy w Warszawie rozliczą - dodał.
Marek Sawicki z PSL-u także nie miał wątpliwości, że informacja o tym, że Guział jest jakoby prokurentem w prywatnej spółce nie jest przypadkowa. - To będzie klasyczny przykład, jak nie należy używać w polityce metody walki na haki - powiedział Sawicki.
Jego zdaniem, wojewoda mazowiecki powinien najpierw porozmawiać z Guziałem, a nie informować o czymś, co wydaje się załatwione, a wskazuje na wpuszczenie go w maliny. - Okaże się, że wojewoda zbyt pochopnie i niepotrzebnie tą sprawą zagrał - podsumował Sawicki.
Także Leszek Miller, szef SLD jest przekonany, że Guział zrobił co trzeba i nie jest prokurentem w prywatnej spółce.
- Zbieżność sytuacji, czyli decyzja wojewody, i to, co się dzieje w Warszawie, czyli zapowiedź referendum, tłumaczy się samo przez się. Jest w tym podtekst polityczny i próba zdyskredytowania Guziała - stwierdził Miller.
"Normalna procedura"
W opinii Jacka Kurskiego z Solidarnej Polski, działanie wojewody mazowieckiego jest żałosne i wskazuje na atmosferę paniki w PO. Jest dowodem na to, że ekipę rządzącą Warszawą trzeba odwołać.
- Najprawdopodobniej jest tak, jak mówi poseł Girzyński, Guział poinformował o rezygancji, a KRS się trochę spóźnił. (...) A nawet jeśli by coś było, to niskiej rangi, a robi się z tego ordynarny hak, który tylko doda popularności Guziałowi i nagłośni sprawę referendum - powiedział Kurski.
Andrzej Biernat z PO przekonywał, że w działaniach wojewody mazowieckiego nie ma niczego nadzwyczajnego, bo ma prawo i obowiązek sprawdzać oświadczenie majątkowe samorządowca.
- Jest to normalna procedura wyjaśniająca, nakazał ją wojewoda, bo ma nieścisłości w oświadczeniu majątkowym pana Guziała, nikt nikogo nie skazał na niebyt i wyrzucenie z pracy - powiedział Biernat.
Oświadczenie wojewody
Na twierdzenia polityków, że sprawa Guziała wskazuje na szukanie politycznych haków, zareagował wojewoda mazowiecki.
W wydanym w niedzielę oświadczeniu tłumaczył, dlaczego podjął działania ws. oświadczenia majątkowego burmistrza Ursynowa.
"Na adres wojewody mazowieckiego wpłynęło 6 czerwca 2013 r. pismo, którego autor wskazał na możliwość złamania przez burmistrza Ursynowa przepisów zakazujących łączenia funkcji burmistrza z zasiadaniem we władzach spółki prawa handlowego. Po sprawdzeniu, że dane p. Piotra Guziała faktycznie figurują w Krajowym Rejestrze Sądowym, Wydział Prawny Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego skierował - z mojego upoważnienia - pismo do prezydenta Warszawy z prośbą o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego" - napisał Kozłowski.
Podkreślił, że podobnych pism podległy mu urząd otrzymuje rocznie ponad sto. - Zawsze działamy tak samo – występujemy pisemnie z prośbą o wyjaśnienie do właściwej rady gminy bądź powiatu, a w przypadku burmistrzów i radnych dzielnic Warszawy - do prezydenta miasta, gdyż to on pełni nadzór nad dzielnicami. Pragnę podkreślić, że mój urząd ma obowiązek reagować na każdy tego typu sygnał od obywateli, i że w tym wypadku była to reakcja rutynowa, nieróżniąca się niczym od setek podobnych sytuacji w przeszłości - oświadczył wojewoda. Zapewnił też, że źródłem informacji ws. Guziała nie był wojewoda ani Mazowiecki Urząd Wojewódzki.
- Rzecznik prasowy wojewody miał obowiązek odpowiedzieć na pytanie o podjęte w tej sprawie działania, zadane przez dziennikarza, który z innego, nieznanego nam źródła wcześniej dowiedział się o skardze skierowanej do wojewody - podkreślił Kozłowski.
Autor: MAC/tr / Źródło: TVN24, Radio ZET, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24