"Żywe szopki" to używanie zwierząt tylko dla chwilowej rozrywki i niepotrzebny dla nich stres - przekonują organizacje prozwierzące. - Jeśli chcemy pokazać dzieciom szopkę, wybierzmy taką bez żywych zwierząt - zachęcają.
W okresie świąteczno-noworocznym tzw. żywe szopki, czyli takie, w których występują żywe zwierzęta, cieszą się dużą popularnością. Organizowane są przy kościołach, ale także np. na miejskich placach, w skansenach. Zwierzęta do szopek wypożyczane są najczęściej z ogrodów zoologicznych lub okolicznych gospodarstw. Obrońcy zwierząt zwracają jednak uwagę, że udział w takim przedsięwzięciu to dla zwierząt stresujące przeżycie. Katarzyna Biernacka ze Stowarzyszenia Empatia podkreśliła, że "żywe szopki" to jeden ze sposobów wykorzystywania zwierząt; uczą dzieci instrumentalnego traktowania ich. "- Żywe szopki" to dla zwierząt stres, związany z transportem, przebywaniem w obcym, hałaśliwym miejscu, pełnym obcych ludzi, tylko dla naszej uciechy - powiedziała. - Dzieci chcą je oglądać, dotykać, karmić - i trudno się im dziwić. Ale będąc świadomym rodzicem, lepiej nie prowadzić dzieci w takie miejsca - dodała Biernacka. Jej zdaniem, jeśli chcemy pokazać dziecku szopkę, lepiej wybrać takie z pięknymi rzeźbami lub mechaniczną; zwróciła uwagę, że jest wiele pięknych szopek bez zwierząt, w których niezwykłą rolę odgrywają światło, ruch lub technologie.
"Tylko dla chwilowej rozrywki"
Także Cezary Wyszyński z Fundacji Viva! Akcja Dla Zwierząt podkreślił, że "żywe szopki" to używanie zwierząt tylko dla chwilowej rozrywki. - Organizacje prozwierzęce są całkowicie przeciwne "żywym szopkom". To jest kompletnie niepotrzebny stres dla zwierząt. My przez chwilę cieszymy oko, idziemy dalej, a te one zostają - często w warunkach, w jakich nie powinny przebywać - podkreślił. Jego zdaniem traktowanie zwierząt w takich miejscach to bardzo duży problem. - Szopki są najczęściej bardzo prowizorycznymi konstrukcjami, niedającymi zwierzakom schronienia przed zimnem; w tym roku ten problem odpada, ale z reguły w okresie organizowania szopek jest zimno. Czasami są robione pod dachem, np. w centrum handlowym, a to dla zwierząt duży stres, bo na ogół nie są one przyzwyczajone do przebywania w takich warunkach - w tłumie i hałasie - podkreślił Wyszyński.
"Potrzeby zwierząt schodzą na dalszy plan"
Zwrócił także uwagę na kwestię czystości. - Zwierzęta wydalają, to jest kłopotliwe, bo trzeba sprzątać, wiec często organizatorzy radzą sobie w ten sposób, że po prostu zwierzęta dostają mniej jedzenia i picia, a czasem w ogóle nie dostają - zaznaczył. - Jeśli ktoś planuje przedsięwzięcia, na którym chce zarobić, to potrzeby zwierząt schodzą na dalszy plan - dodał. Jego zdaniem warto też zastanowić się, co dzieje się ze zwierzakami po likwidacji szopki - czy wracają do swojego gospodarstwa, gdzie żyją dość beztrosko, czy trafiają bezpośrednio do rzeźni. Jeśli już oglądamy "żywą szopkę", warto sprawdzić, czy zwierzęta mają wodę, jedzenie. - Czy są znaki, że zwierzęta są karmione, czy jest poidło? Nawet będąc tam na chwilę, można zauważyć jakieś ślady jedzenia - powiedział Wyszyński. Podkreślił, by zwrócić też uwagę na stan zwierząt - czy nie są osowiałe, bardzo brudne, czy nie mają widocznych oznak choroby, takich jak np. zaropiałe oczy, nieopatrzone rany, otarcia.
Tradycja sięga średniowiecza
Kolejna kwestia to, jak podkreślił, konstrukcja szopki - czy nie jest niebezpieczna dla zwierząt, np. nie wystają gdzieś gwoździe. - Warto zwrócić też uwagę, jak odnoszą się do zwierząt ludzie z obsługi, czy nie dopuszczają do nich zbyt wielu osób, czy dzieci odpowiednio się zachowują wobec zwierząt, czy odwiedzający nie rzucają im jedzenia - bo czasem nawet w ogrodach zoologicznych ludzie rzucają takie świństwa, że zwierzęta od tego umierają. Tak naprawdę przy takiej szopce cały czas powinien ktoś stać i pilnować - powiedział Wyszyński. - Jeśli koło szopki jest głośno puszczana muzyka, można poprosić organizatorów o przyciszenie lub wyłączenie, bo to też dla zwierząt dodatkowy stres - dodała Biernacka. Wyszyński zachęcił, by oglądając "żywą szopkę" i widząc coś drastycznie odbiegającego od normy, bez wahania to zgłaszać. Do reagowania namawiała też Biernacka. - Ja zawsze zachęcam do aktywnej formy wyrażania swoich opinii. Jeśli ktoś jest np. członkiem danej parafii czy mieszkańcem danej dzielnicy i nie podoba mu się, że na jej terenie jest "żywa szopka", powinien napisać do organizatorów. Nie jest tak, że jeden e-mail czy jeden list coś zmieni, ale jeśli będzie ich więcej, to są większe szanse, że wpłyną na postawę parafii czy samorządu - przekonywała Biernacka. Tradycja "żywych szopek" sięga średniowiecza. Po raz pierwszy taką szopkę zorganizował w 1223 r. we włoskim Greccio św. Franciszek z Asyżu. Chciał w ten sposób pokazać prostotę, ubóstwo i pokorę, które towarzyszyły przychodzącemu na świat Chrystusowi.
Autor: js/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24