- Jeśli zabrano marynarkę, to trudno, żeby zwracano futro z norek – tak w "Teraz My!" sprawę kontrowersyjnej rekompensaty dla Towarzystwa Brata Alberta określa Jerzy Wenderlich z SLD. - Bulwersujące jest to, że od 17 lat nie nastąpił wprost zwrot mienia – kontruje prezes Towarzystwa. Ale to wcale nie koniec kontrowersji. Okazuje się, że w odzyskiwaniu majątków kościelnych główną rolę odgrywał... były esbek. A wartość rekompensat 10 razy przekracza wartość zabranego mienia.
Prokuratura w Gliwicach razem z krakowskim CBA badają sprawę gruntów kościelnego stowarzyszenia związanego z zakonem sióstr albertynek. Towarzystwo Brata Alberta otrzymało 1500 hektarów ziemi jako rekompensatę za utracone w PRL 69 hektarów. Śledczy sprawdzą, czy wartość utraconego kiedyś majątku nie została przeszacowana. Jak to możliwe, by za utracone 69 ha dostać ponad 20 razy więcej ziemi? Jak tłumaczy prezes Towarzystwa Brata Alberta mec. Ryszard Kryj-Radziszewski, wartość zebranego majątku przelicza się na cenę rynkową, a ta została oszacowana przez towarzystwo na 200-300 mln zł. – To i tak jest mienie zamienne – podkreślił. I dodał: "Bulwersujące jest to, że od 17 lat nie nastąpił wprost zwrot mienia". Jednak dziennikarze "Teraz My" oszacowali, że rynkowa wartość odzyskanego majątku to... około 2,5 mld (!) zł.
- Komuniści w sposób pół-bandycki zagrabili majątki kościelne – podkreślał Andrzej Czuma. Według niego, "biadolenie, że to są jakieś duże pieniądze, jest odwracaniem uwagi" od faktu komunistycznych represji wobec Kościoła.
Zamiast marynarki - futro z norek
- Jeśli zabrano marynarkę, to trudno żeby zwracano futro z norek. To, co się dzieje, to przesada – oświadczył Jerzy Wenderlich z SLD. Poseł zapytał: jakiej wartości było utracone mienie, a jaką wartość ma mienie, które zostało oddane Kościołowi? – Wyceny dokonywał biegły rzeczoznawca – argumentował prezes Towarzystwa Brata Alberta.
Czy była zgoda hierarchów?
Towarzystwo Brata Alberta jako rekompensatę otrzymało jako rekompensate m.in. dwie działki: 44 ha w Mikulczycach przy ul. Lipowej, niedaleko drogi szybkiego ruchu Wrocław – Bytom i 14 ha w strategicznej dla miasta części Rokitnica. To właśnie tam w ciągu kilku lat na 200 ha władze Zabrza chcą zbudować 8 tys. mieszkań - największą inwestycję deweloperską na Śląsku. Miasto chciało odkupić działki, jednak okazało się, że część terenu zajął nowy, prywatny właściciel. Ziemię sprzedało mu Towarzystwo Brata Alberta. Ksiądz Kazimierz Sowa powiedział w "Teraz My!", że na sprzedaż majątku o znacznej wartości Towarzystwo Brata Alberta powinno było uzyskać zgodę Stolicy Apostolskiej. Czy uzyskało? - Nie ubiegaliśmy się o zgodę, bo jest to forma odszkodowania – tłumaczył prezes Towarzystwa.
Esbek-powiernik
I właśnie sprzedaży "rekompensat" dotyczy następny wątek tej sprawy. Jest on związany z osobą, która stoi za odzyskiwaniem majątku nie tylko przez Towarzystwo Brata Alberta, ale i wielu innych kościelnych podmiotów. Marek P. to były funkcjonariusz śląskiej Służby Bezpieczeństwa. Nie przeszkadzało to jednak kościołowi, by przed Komisją Majątkową MSWiA odzyskiwał "rekompensaty", a następnie obracał kościelnymi majątkami.
– To kompromituje kościół – tak w "Teraz My!" określił całą sytuację ksiądz Kazimierz Sowa. Według niego bulwersującą sprawą jest to, że „stoją za tym ludzie, którzy mają niewyjaśnione fakty z przeszłości”.
- Marek P. został nam wskazany – kontrował Ryszard Kryj–Radziszewski, prezes Towarzystwa Brata Alberta. Według niego, głównym powodem zatrudnienia Marka P. było to, że jest konkretny i skuteczny. – Reprezentował skutecznie Kościół także w innych sprawach – tłumaczył Kryj–Radziszewski. – No comments – podsumował ks. Sowa.
tka ram
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Teraz My!"