Pojawił się nowy trop w sprawie zabójstwa sprzed 18 lat. W poniedziałek do Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie doprowadzono trzy osoby. Są one podejrzewane o udział w zabójstwie na terenie woj. świętokrzyskiego w 1991 roku. Zginęła wtedy trójka obywateli Ukrainy: kobieta i dwóch mężczyzn.
Ze względu na dobro postępowania prokuratura odmawia na razie podania bliższych szczegółów sprawy.
Nie wiadomo więc, kim są doprowadzone osoby, ani jakie zostaną im przedstawione zarzuty. Wiadomo jedynie, że są to mieszkańcy Kielecczyzny.
Spalony wrak, trzy ciała
Wszystko wskazuje jednak, że chodzi o zbrodnię odkrytą 19 września 1991 roku w Cedzynie. Ekipy policji i straży pożarnej w odległości około 100 m od szosy natrafiły tam na spalony wrak samochodu osobowego marki moskwicz z radzieckimi numerami rejestracyjnymi. Nieopodal auta znaleziono ciała dwóch mężczyzn i kobiety.
Cała trojka została zabita strzałami z broni palnej, kalibru 9 mm, oddanymi z bezpośredniej odległości, w głowę. Mężczyźni mieli ponadto rany postrzałowe brzucha. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że bezpośrednio przed dramatycznymi zdarzeniami kobieta została zgwałcona.
Związek z "gangiem kantorowców"?
Wiadomo natomiast, że nowe informacje, dotyczące tej sprawy, pojawiły się w toku śledztwa w sprawie "gangu zabójców kantorowców". W toczącym się od stycznia przed krakowskim sądem procesie zabójców kantorowców na ławie oskarżonych zasiadają trzy osoby: Tadeusz G., Jacek P. i Wojciech W.
Z ich sprawy prokuratura wyłączyła m.in. wątki dotyczące zbrodni w 1991 roku.
Do 25 lat więzienia
Wszyscy oskarżeni w procesie "kantorowców" pochodzą z rejonu Kielc i Skarżyska Kamiennej. Decydujący - według prokuratury - o napadach Tadeusz G. jest rolnikiem, hodowcą truskawek. Wojciech W. pracował w zakładach Mesko i pomagał przy zdobywaniu i przerabianiu broni. Jacek P., bezrobotny, był na utrzymaniu rodziny. Oskarżeni postrzegani byli jako tzw. normalni, sympatyczni i życzliwi ludzie, mieli rodziny. Tylko jeden z nich był w przeszłości karany za umyślne paserstwo.
Prokuratura oskarżyła ich o dokonanie zabójstwa w Kraśniku (w grudniu 2005 roku), usiłowanie zabójstwa w Sosnowcu (w styczniu 2006 roku), o zabójstwo w Tarnowie (styczeń 2007), zabójstwo i usiłowanie zabójstwa w Piotrkowie Trybunalskim (styczeń 2007) i podwójne zabójstwo w Myślenicach (luty 2007).
Do zrabowania większych sum pieniędzy doszło tylko podczas napadu w Kraśniku (70 tys. zł) i Myślenicach (164 tys. zł).
W śledztwie tylko Jacek P. przyznał się do winy i wyrażał skruchę. Podobnie zachował się przed sądem. Pozostali oskarżeni nie przyznali się do winy. Grozi im kara 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie.
Napady na właścicieli kantorów lub osoby związane z obrotem walutami poprzedzone były długotrwałą obserwacją ofiar. Napastnicy najpierw strzelali, a dopiero potem rabowali. Z tego powodu media określiły ich mianem "gangu zabójców".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24