Stan pierwszych czterech osób w śpiączkach, które przeszły pionierskie zabiegi wszczepienia stymulatorów jest dobry - poinformowali lekarze, którzy przeprowadzili operacje. Zaapelowali do resortu zdrowia o jak najszybsze utworzenie "Budzika" dla dorosłych. - To nie jest metoda marzeń, ale krok po kroku następuje poprawa - powiedział prof. Morita, japoński neurochirurg.
Prof. Morita powiedział, że badał pacjentów zarówno przed zabiegiem, jak też i po operacji. Zapewnił, że stan wszystkich operowanych jest stabilny. Jedną z operowanych osób była córka Ewy Błaszczyk, Ola Janczarska. Dziewczyna jest w śpiączce od 16 lat. Stymulator ma pomóc w jej wybudzeniu. - Dla nas jest to bardzo ważny dzień i pracowaliśmy na to ostatnie dwa lata, żeby do tego doszło. Mam nadzieję, że nauka na temat śpiączki, na temat odmiennych stanów świadomości bardzo się pogłębi i będziemy więcej wiedzieć na temat mózgu, na temat systemu nerwowego, który stanowi jednak wielką tajemnicę. Bardzo chciałam podziękować za tę pasję, za to zainteresowanie - powiedziała Ewa Błaszczyk.
"Metoda nie działa cudów"
Pytany o szanse na powrót do zdrowia operowanych ludzi w śpiączce prof. Isao Morita podkreślił, że wszczepianie stymulatorów "to nie jest metoda marzeń".
- Krok po kroku następuje poprawa stanu tych pacjentów. U 70 proc. ludzi, których operowałem ten stan się polepszył - dodał. Zastrzegł jednocześnie, że metoda ta nie działa cudów i gdy chorzy mają uszkodzone ośrodki w mózgu odpowiedzialne np. za ruchy rąk, czy nóg, to nadal będą sparaliżowane. Prof. Morita poinformował, że stymulatory wszczepił dotąd 300 osobom w Japonii, Chinach i na Bliskim Wschodzie. - Celem tego leczenia jest poprawa stanu świadomości - podkreślił. Operowane we wtorek i w środę osoby w śpiączkach przyjmują leki przeciwbólowe. Matka jednej z operowanych, Barbara Holka, która przyszła na podsumowującą zabiegi konferencję prasową przyznała, że od czasu operacji jej córka jest bardziej poruszona, aktywna.
Potrzebny "Budzik" dla dorosłych
Japoński neurochirurg prof. Isao Morita, który wraz z zespołem prof. Wojciecha Maksymowicza ze szpitala klinicznego w Olsztynie przeprowadził operacje wszczepienia stymulatorów osobom w śpiączkach poinformował na konferencji prasowej, że stan wszystkich operowanych jest dobry.
Prof. Maksymowicz wyraził nadzieję, że kolejnych pacjentów będzie mógł zoperować już w lipcu. Powiedział, że te zabiegi przeprowadzą już wyłącznie olsztyńscy lekarze, bez pomocy Japończyków.
- Jedyną przeszkodą są w tym tylko pieniądze - przyznał prof. Maksymowicz i dodał, że szpital kliniczny w Olsztynie nie jest w stanie kupić stymulatorów. Koszt jednego urządzenia, w zależności od producenta, to od 50 do ponad 70 tys. zł. Prof. Maksymowicz pytany o plany finansowania przez NFZ procedury wszczepiania stymulatorów odpowiedział, że jest w tym względzie "bardzo powściągliwy". Mimo braku finansowania nowatorskich zabiegów lekarze z Olsztyna chcą przeprowadzić kolejne zabiegi osobom w śpiączkach już w lipcu. Pieniądze na stymulatory będzie zbierała Fundacja Ewy Błaszczyk "Akogo?". Zarówno Błaszczyk, jak i prof. Maksymowicz po raz kolejny podkreślili, jak ważne jest utworzenie kliniki "Budzik" dla osób dorosłych. Prof. Maksymowicz przyznał, że w ostatnich dniach rozmawiał o tym z ministrami zdrowia Konstantym Radziwiłłem i wiceminister Jarosławem Pinkasem. Zaznaczył że obecnie przygotowywane jest rozporządzenie, które będzie obejmowało wiele różnych świadczeń w tym zakresie.
Na czym polega zabieg?
We wtorek i środę zespół neurochirurgów prof. Maksymowicza z olsztyńskiego szpitala klinicznego pod kierunkiem japońskiego specjalisty prof. Isao Morita wszczepił stymulatory czterem osobom przebywającym w śpiączkach. Przeprowadzona po raz pierwszy poza Japonią operacja wszczepienia stymulatora osobie w śpiączce polegała na otwarciu kanału kręgowego, następnie lekarze wprowadzili elektrodę nad oponę twardą rdzenia kręgowego. Do tej elektrody przepływa prąd ze stymulatora, który został umieszczony na tułowiu pacjenta. Prąd ze stymulatora poprzez elektrodę ma efektywnie drażnić struktury pnia mózgu. Stymulator z elektroda połączony jest przebiegającym pod skórą przewodem. Stymulator co 15 minut wysyła "porcję prądu" do mózgu. Ma to wpłynąć na zwiększenie przepływu mózgowego tak, żeby było więcej odżywczej krwi, żeby te neurony, które przetrwały u tych chorych urazy, poczuły się lepiej. Zwiększenie przepływu mózgowego i stymulacja mózgu ma w konsekwencji doprowadzić do nawiązania kontaktu z osobami, które dotąd były w stanie minimalnej świadomości.
Efekty za trzy miesiące
Energia elektryczna musi być dostosowana do pacjenta, aby nie zadawać bólu i aby sygnał był na tyle silny, by pobudzać mózg. Jak powiedział jeden z lekarzy, pacjenci byli po operacji nieco bardziej aktywni, co jednak nie jest związane ze stymulacją. Może być to efekt zabiegu, pacjenci prawdopodobnie odczuwają ból. Na efekty operacji trzeba poczekać około trzech miesięcy - wtedy okaże się, czy ta nowatorska metoda jest skuteczna. Do tej pory była stosowana tylko w Japonii, gdzie 70 proc. pacjentom po takich zabiegach poprawił się stan zdrowia.
Autor: mart,jaz//tka,rzw / Źródło: TVN 24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24