Komandosi polskiej elitarnej jednostki Grom dwa dni odchorowywali sztukę mięsa w sosie chrzanowym. Masowe zatrucie dotknęło żołnierzy 29 grudnia 2009 roku.
Kryzys w jednostce nadszedł po obiedzie w wojskowej stołówce. – To była sztuka mięsa w sosie chrzanowym, w naszym żargonie nazywana podeszwą – powiedział "Rzeczpospolitej" jeden z żołnierzy.
Po posiłku u komandosów masowo wystąpiła m.in. biegunka i nudności, trwające jedną dobę. Tyle trwał też paraliż jednostki szybkiego reagowania, informuje gazeta.
Byłem z żołnierzami w Iraku, Afganistanie. Żywienie tam jest zdecydowanie trudniejsze, a jednak do takich sytuacji nie dochodziło. gen. Roman Polko, b. dowódca GROMu
Po pierwszych badaniach w jednostce poinformowano Wojskową Inspekcję Sanitarną. – Prowadzenie dochodzenia epidemiologicznego przekazaliśmy do Wojskowego Ośrodka Medycyny Prewencyjnej w Modlinie – potwierdził "Rz" płk Tadeusz Nierebiński, główny inspektor sanitarny Wojska Polskiego.
Paraliż GROMu
Po kontroli przeprowadzonej w jednostce w Rembertowie, obecnie trwają badania próbek, które odpowiedzą na pytanie: co zaszkodziło żołnierzom. I choć inspektorzy nie wykluczają, że zatrucie mogło być efektem zagranicznej misji, główne podejrzenie pada na prywatną firmę żywiącą żołnierzy, warszawską Dussmann Group. Ta odmówiła komentarzy dziennikarzom.
Z pożywieniem dla komandosów nie ma jednak żartów. Wirusy i bakterie mogą bowiem doprowadzić do chorób wątroby, które z kolei eliminują komandosów ze służby, podkreśla "Rz".
Sprawą zbulwersowany jest były dowódca GROMu, gen. Roman Polko. – To niedopuszczalne, by jedna cywilna firma żywieniowa mogła doprowadzić do takiej sytuacji. Nigdy wcześniej nie było tylu jednocześnie chorych żołnierzy.
- Jeżeli szuka się najtańszego oferenta, to trudno się dziwić. Byłem z żołnierzami w Iraku, Afganistanie. Żywienie tam jest zdecydowanie trudniejsze, a jednak do takich sytuacji nie dochodziło - dodał.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24