- Prezydent poczuł się Piłsudskim. Chciał na własną rękę zająć się polityką zagraniczną. Polska nie może być harcownikiem. Powinna działać z ramienia Unii Europejskiej - to komentarze polityków w "Kawie na ławę" do niedawnej wizyty ministrów prezydenta w Gruzji, która nie została uzgodniona w MSZ.
- To był zupełnie niepotrzebny zgrzyt. Stawia on w złym świetle Polskę - mówił w TVN marszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO). - Powinniśmy działać pod agendą Unii - dodał. Podobnego zdania był poseł Eugeniusz Kłopotek (PSL). - Powinniśmy nasze relacje z krajami wschodnimi opierać o Unię. Inaczej brzmi głos Polski, a inaczej całej Wspólnoty - stwierdził Kłopotek. Podkreślił, że im mniej spięć na linii prezydent-premier, tym gorzej dla Polski.
Na sprawę relacji prezydenta z rządem zwrócił uwagę też Grzegorz Napieralski (SLD). - To nie pierwszy zgrzyt, ani nie pierwszy raz kiedy to premier nie wie, co w polityce zagranicznej robi prezydent i odwrotnie - krytykował polityk SLD. Podkreślił, że konflikty prezydenta i premiera przypominają mu kłótnię dwóch chłopców w piaskownicy o łopatkę.
Nie ma drugiego dna
W obronie prezydenta stanął Tadeusz Cymański (PiS). Zaznaczył, że relacje prezydenta z szefem dyplomacji Radosławem Sikorskim już wcześniej były napięte. - Prezydent postąpił tak jak postąpił, bo prosił go o to prezydent Gruzji Michaił Saakaszwili - tłumaczył Cymański. - Nie szukajmy w tej sprawie drugiego dna - mówił polityk PiS.
W związku z sytuacją w Gruzji, do Tibilisi pojechali przedstawiciele prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W skład delegacji, obok Michała Kamińskiego weszli też dyrektor Biura Spraw Zagranicznych Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Robert Draba. Nie było wśród nich osoby reprezentującej rząd Donalda Tuska.
Napięcie w Gruzji
W środę prezydent Rosji Władimir Putin zalecił rządowi ustanowienie ściślejszych kontaktów z separatystycznymi republikami na terenie Gruzji, w tym z ich władzami. Gruzja wezwała do zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ i zażądała od Rosji, by wycofała się z wszystkich decyzji, które naruszają jej suwerenność. - Pan prezydent w związku z ostatnimi posunięciami Rosji w regionie postanowił wysłać swoich przedstawicieli do Gruzji w celu zapoznania się z sytuacją na miejscu oraz omówienia najważniejszych problemów, które w tej chwili występują - powiedział w piątek dyrektor Biura Spraw Zagranicznych Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik.
Wymuszony raport
- Raport o zdrowiu prezydenta kładzie kres i kłam niektórym insynuacjom. Mówiło się już, że prezydent jest chory na Alzheimera, alkoholizm. Potem może przyjdzie kolej na Parkinsona i inne choroby - mówił Tadeusz Cymański komentując sprawę raportu o zdrowiu głowy państwa, który zostanie jednak upubliczniony.
Niewykluczone, że na tym się nie skończy. Niektórzy politycy sugerują, że za przykładem Lecha Kaczyńskiego powinni pójść "inni wysocy przedstawiciele państwa" - z premierem na czele. Przeciwny temu jest Stefan Niesiołowski. - Najpierw prezydent, potem premier, marszałkowie i w końcu szeregowi posłowie będą pokazywać, jakie mają ciśnienie, jaki poziom cukru we krwi. To jest niepotrzebne - stwierdził wicemarszałek Sejmu. Grzegorz Napieralski z SLD zapytał. - A jak wyjdzie, że prezydent ma cukrzycę, to co wtedy? Na to goście Bogdana Rymanowskiego zgodnie odparli. - A kto jej nie ma.
- Jeśli obywatele oczekują informacji o zdrowiu prezydenta, to mają prawo jej otrzymać - mówił polityk PSL Eugeniusz Kłopotek. Jego zdaniem, nic złego się nie stanie, jeśli taki raport zostanie podany opinii publicznej. Podkreślił natomiast, że jego niesmak budzi, to w jaki sposób, raport został wymuszony.
Upublicznienia raportu o stanie zdrowia prezydenta domagał się poseł PO Janusz Palikot. Polityk wielokrotnie twierdził, że Lech Kaczyński nie sprawia wrażenia człowieka całkiem zdrowego.
SDPL (znów) opusza SLD
- Marek Borowski wylewa dziś swoje żale na blogach. To polityk zupełnie niewiarygodny. Nie warto z nim rozmawiać. Już dwa razy zdradził koalicjanta - SLD - mówił Napieralski. Politycy z SLD i SDPL przerzucają na siebie winę za rozpad koalicji.
Z rozpadu LiD właściwie większość polityków wydaje się być zadowolona. - LiD był różowy. Po odejściu PD i SDPL stał się czerwony. Nabraliście wyrazistości, znowu jesteście czerwoni - mówił Eugeniusz Kłopotek. - Popieram w działaniu Grzegorza Napieralskiego. Może uda mu się pogrzebać lewicę - zasugerował Tadeusz Cymański.
Tęsknotę za LiD czuł chyba tylko Stefan Niesiołowski. - Rozpad LiD-u to powrót do nurtu lewicy postkomunistycznej. Koalicja LiD-u była szansą na stworzenie partii socjaldemokratycznej - mówił Niesiołowski. - To jest marsz wstecz. Do partii wrócą Miller, Janik, Oleksy - uważa wicemarszałek Sejmu.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn