Płonne są nadzieje tych, którzy przez lata uchylali się od służby wojskowej, a teraz myślą, że wraz z ostatnim poborem ich problemy się skończyły. Bo chociaż Wojskowe Komendy Uzupełnień do jednostki nikogo już na siłę nie wyślą, to jednak ze ścigania migających się do tej pory od służby zrezygnować nie zamierzają. Uwaga, bo WKU są podobno na tropie 70 tysięcy młodych Polaków.
- Tylko jedna z warszawskich Wojskowych Komend Uzupełnień tropi kilka tysięcy poborowych, którzy unikali służby - pisze "Dziennik". Do pomocy WKU mają prokuraturę i policję. Co grozi tym, którzy wpadną w sidła wojskowych? Nawet dwa lata więzienia. I dotyczy to każdego, wobec którego WKU wszczęła formalne poszukiwania.
"Ci ludzie złamali prawo"
Płk Adam Bednarz, komendant WKU Warszawa-Śródmieście, która na swojej czarnej liście ma kilka tysięcy nazwisk, tłumaczy: - Uchylając się od służby, ci ludzie złamali prawo, a my mamy obowiązek ich ścigać. I będziemy to robić, dopóki nie zgłoszą się do nas i nie załatwią sprawy.
- My szukamy około 500 osób - przyznaje z kolei major Wojciech Sukiennik z WKU we Wrocławiu. I dodaje: - Prawo zmuszało nas do rozpoczęcia formalnych poszukiwań w przypadku osób, które nas unikały i nikt nas z tego obowiązku nie zwolnił.
Abolicji brak, prawo jest prawem
Póki co, komendy nie mają więc wyjścia i muszą szukać tych, którzy stosowali wojskowe uniki. Ale ponoć jest światełko w tunelu, bo nad celowością i sensem takiego karania zastanawia się nawet Ministerstwo Obrony Narodowej.
Tyle że MON zrzuca z siebie odpowiedzialność i twierdzi, że kwestia tego, co zrobić z tymi, którzy nie przestrzegali starego prawa o poborze, nie leży w gestii ministerstwa. - My w opracowanej nowelizacji ustawy wszystkich mężczyzn przenosimy do kategorii osób o uregulowanym stosunku do służby wojskowej. Nie zależy nam na ich ściganiu i mówimy o tym wyraźnie - podkreśla przedstawicielka MON Anna Kliś.
Czekają na rozwój wypadków
Zgodnie z prawem jedyną szansą dla stosujących uniki przed WKU jest tylko abolicja. Chce jej część opozycji. - Właśnie teraz jest najlepszy czas żeby wyzerować sytuację - apeluje były wiceszef MON Janusz Zemke z SLD.
A poborowi, którymi WKU nadal muszą być zainteresowane, czekają w napięciu. - Jeszcze poczekam na rozwój wypadków. Do WKU nie pójdę, bo się zwyczajnie boję kary - przyznaje Grzegorz, hydraulik z Poznania, który od wojska "miga się" już czwarty rok.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: PAP