- Nie widzę śladu kompromisu - tak prezydent Lech Kaczyński ocenia dotychczasową współpracę z rządem nt. mianowania ambasadorów. I dodaje: - Ja nie podpisuję, ja powołuję ambasadorów (...) To jest akt merytoryczny, a nie formalny.
Podczas konferencji prasowej Lech Kaczyński wyraził swoje niezadowolenie z faktu, że rząd nie współpracuje z nim w związku z mianowaniem przedstawicieli Polski w zagranicznych placówkach. Powiedział, że - w przeciwieństwie do innych ustaw (poza budżetową) - ich powoływanie jest konstytucyjną kompetencją prezydenta, kontrasygnata zaś należy do premiera.
- Ja biorę w tym czynny udział decyzyjny, a nie tylko kontrasygnuję propozycje złożone przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych i jego szefa Radosława Sikorskiego - dowodził.
Procedura pomijana
Lech Kaczyński podkreślił także, że (w sprawie nominacji ambasadorskich) obecnie pomijana jest - ustalona jeszcze za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego - procedura polegająca na tym, że MSZ najpierw występuje do prezydenta o wstępną akceptację kandydata na ambasadora, a dopiero później - o zgodę do państwa, w którym ma pełnić on misję. - W tej chwili ta procedura jest pomijana. Nie ma żadnej mojej wstępnej zgody - najpierw występuje się o zgodę do obcego państwa, a potem występuje się do mnie (...). To jest naruszenie reguł, które zostały przyjęte - ocenił Lech Kaczyński.
Ja biorę w tym czynny udział decyzyjny, a nie tylko kontrasygnuję propozycje złożone przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych i jego szefa Radosława Sikorskiego Lech Kaczyński
- W tej chwili reguła polega na tym, że przychodzi do mnie wniosek już po zgodzie obcego państwa, co stawia mnie w trudnej sytuacji: jakieś państwo wyraziło zgodę, a ja mogę skorzystać lub nie z prezydenckiej kompetencji. To jest rozwiązanie, które nie służy Polsce - ocenił.
Współpraca jednak możliwa
Lech Kaczyński powiedział jednak, że w sytuacji kohabitacji (gdy rząd i prezydent pochodzą z innych obozów politycznych), która obecnie panuje na polskiej scenie politycznej, najlepszym rozwiązaniem współpracy jest kompromis, gdzie część ambasadorów wybierałby prezydent, a część premier. Lech Kaczyński jest na niego gotowy, jeśli tylko będzie w tym procesie brał "aktywny udział" i "na ustalonych zasadach".
Lech Kaczyński dodał jednak, ze obecnie po stronie Rady Ministrów "żadnego śladu kompromisu" nie widzi. - Widzę chęć przykrycia sprawy związanej z ustawą medialną, czy sprawą poszukiwania nieistniejących pieniędzy - dodał L.Kaczyński.
Rządowa propaganda?
Lech Kaczyński krytycznie odniósł się do słów Radosława Sikorskiego, który w piątek powiedział, że "nazbierało się trochę niepodpisanych nominacji i postanowień". - Dochodzimy do 100 podpisów brakujących, z tym, że to jest po kilka podpisów na placówkę - mówił szef MSZ. Rzecznik resortu Piotr Paszkowski wyjaśniał, że chodzi o 100 podpisów, których prezydent nie złożył także m.in. pod listami uwierzytelniającymi dla przyszłych ambasadorów czy też odwołaniami ambasadorów (ZOBACZ LISTĘ).
Nie ma możliwości, żeby istniały w Polsce dwie dyplomacje Andrzej Halicki
- Jak się mówi o stu podpisach, to się sugeruje sto spraw i to jest zabieg czysto propagandowy - ocenił prezydent.
Lech Kaczyński poinformował, że powołał Macieja Langa na ambasadora w Afganistanie. Podkreślił, że ta nominacja była "istotnie potrzebna", a ambasador Lang ma objąć obowiązki od sierpnia. Dodał, że przy okazji tej nominacji złożył jeszcze osiem podpisów.
Dwie dyplomacje? Niemożliwe
Na wystąpienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego odpowiedział poseł Platformy Obywatelskiej i szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Andrzej Halicki. - Nie ma możliwości, żeby istniały w Polsce dwie dyplomacje - powiedział polityk. W jego opinii, procedura powoływania polskich ambasadorów jest "jasna".
- Procedura, w której po uzgodnieniach na końcu komisja spraw zagranicznych z danym kandydatem przeprowadza rozmowę i opiniuje tę kandydaturę. Dalej jest już techniczna procedura wysłania danej osoby na placówkę. W tym samym momencie, kiedy wręcza się listy odwołujące, powinno się wręczać listy uwierzytelniające, aby ten proces był płynny i jasny dla naszych partnerów - mówił szef sejmowej komisji.
Halicki dodał, że polskie placówki zagraniczne są "w obszarze kompetencji polskiego rządu i ministra spraw zagranicznych".
Rola prezydenta
Pytany czy w związku z tym prezydent wykonuje tylko techniczną czynność podpisania nominacji ambasadorskiej, Halicki odparł, że kompetencje prezydenta określone są w konstytucji.
Zgodnie z art. 133 konstytucji, prezydent "mianuje i odwołuje pełnomocnych przedstawicieli Polski w innych państwach i przy organizacjach międzynarodowych".
To są dziesiątki podpisów, to są sparaliżowane ambasady, to jest polityka zagraniczna, która nie może być przez polski rząd, przez polskiego ministra spraw zagranicznych realizowana Grzegorz Schetyna
Sparaliżowana dyplomacja
W sprawie sporu o ambasadorów wypowiedział się też wicepremier Grzegorz Schetyna.
- To są dziesiątki podpisów, to są sparaliżowane ambasady, to jest polityka zagraniczna, która nie może być przez polski rząd, przez polskiego ministra spraw zagranicznych realizowana - mówił polityk PO na antenie TVN24. - Tego nie można akceptować, trzeba to nazywać po imieniu i nie można przyzwalać na kontynuowanie takiej polityki. To jest po prostu przeciwne polskiej racji stanu - powiedział wicepremier.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24