Lekarski protest nie ustaje. Pojawiają się jednak coraz to nowe cele akcji. Teraz w wielu placówkach medycy dopominają się o wypłaty za poprzedni miesiąc. Tak będzie w poniedziałek np. w Zabrzu, w tamtejszym Szpitalu Klinicznym.
O problemach z wypłatami dla lekarzy mówiło się już w czerwcu, gdy medycy w ramach strajku przestali wypełniać druki dla NFZ. - To na podstawie tych dokumentów Fundusz płaci szpitalowi. Nie będzie kwitów, nie będzie pensji - alarmowali wtedy dyrektorzy strajkujących placówek z całej Polski.
Większość szpitali jakoś jednak pieniądze na lekarskie pensje wysupłała. W Zabrzu dyrektor Szpitala Klinicznego wynagrodzenia dla lekarzy wstrzymał, a pieniądze z kasy placówki przeznaczył na zakup leków. Według pracowników, to kolejna decyzja dyrektora, przez którą pracownicy szpitala będą pokrywać koszty leczenia pacjentów. Wcześniej skarżyli się na wprowadzenie opłat dla pracowników za wjazd na teren szpitala. Lekarze planują pikietę dyrekcji i zapowiadają zaostrzenie strajku.
Problemy z zaległymi wypłatami maja również pracownicy wrocławskiego Akademickiego Szpitala Klinicznego. Odebrali jedynie 70% pensji. Reszta wypłat została zatrzymana przez komornika na wniosek jednego z wierzycieli placówki.
Z kolei według relacji gazety "Metro" we wszystkich trzech szpitalach w Radomiu lekarze pensji nie dostali i choć prawo pracy pozwala dyrektorom nie płacić za strajk, medycy wsparci opiniami prawników postanowili w sądzie upomnieć się o pieniądze.
Na jakiej podstawie? - Ten protest nie polegał na odejściu od łóżek, absencji. To był tylko strajk ostrodyżurowy - argumentuje Grzegorz Stolarek z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w Radomiu. - Byliśmy w pracy, wykonywaliśmy zabiegi, operacje i mamy na to dokumenty: recepty, karty szpitalne. Każdy sąd powie, że za wykonaną pracę należy się zapłata.
Źródło: TVN24.pl/ "Metro"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24