Nie ma różnicy między mordowaniem Żydów a zabijaniem dzieci nienarodzonych. I proszę bardzo, czekam na pozew – ogłosił w TVN24 Tomasz Terlikowski, komentując sprawę Alicji Tysiąc, która wygrała proces z "Gościem Niedzielnym". – Gazeta zapłaciła za nagonkę – uważa Anna Czerwińska z Feminoteki.
Alicja Tysiąc ma dostać 30 tysięcy od "Gościa Niedzielnego", ale sądząc po temperaturze komentarzy w tej sprawie, to może nie być ostatni proces. W studio TVN24, gdzie starli się publicysta "Frondy" Tomasz Terlikowski i Anna Czerwińska z Feminoteki, było gorąco.
"Stek bzdur" kontra "feministyczne bojówkarki"
- To dziecko, które miało zostać zamordowane, jest dziewczynką. Ja się zastanawiam, dlaczego feministyczne bojówkarki zgadzają się na to, żeby zabić dziewczynkę. Szczególnie mnie to zaskakuje, że doskonale znam uzasadnienie tej sprawy – stwierdził Terlikowski. - Być może dlatego, że nie było to dziecko, a ciąża – weszła ma w słowo Czerwińska. Publicysta nie pozostał dłużny. - To co znajdowało się w jej brzuchu? – spytał. - Mniej więcej to samo, co znajduje się w próbówkach – odparowała feministka.
Terlikowski następnie stwierdził, że "na pogorszenie się wzroku Tysiąc (z -20 do -24, red.) ciąża nie miała wpływu", a wyrok Trybunału w Strasburgu, który przyznawał jej odszkodowanie, nie był jednomyślny. - To jest jakiś dla mnie stek bzdur – zdenerwowała się Czerwińska. - Alicja Tysiąc wygrała sprawę w Strasburgu, gdzie trybunał orzekł, że prawo Alicji do legalnego usunięcia ciąży w Polsce, ciąży, która zagrażała jej zdrowiu i życiu, zostało złamane – przypomniała.
"Bardzo proszę, czekam na pozew"
Terlikowskiego nie przekonała. - Ja się zgadzam z tym, co mówił ksiądz Marek Gancarczyk i co napisała gazeta na ten temat. Nie ma różnicy między mordowaniem Żydów, którym odmawiano człowieczeństwa, a zabijaniem dzieci nienarodzonych. W związku z tym jeśli pani Alicja Tysiąc i jej adwokaci chcą, bardzo proszę, czekam na pozew – ogłosił.
A Czerwińska uznała artykuły w "Gościu Niedzielnym" za nagonkę na "kobietę, która domagała się realizacji swojego prawa", przeprowadzaną językiem agresji, nienawiści, pogardy i wyższości moralnej skierowanej do kobiet".
Wildstein: to cenzura
Stronę Terlikowskiego i gazety trzymał Bronisław Wildstein. - To jest już ograniczenie wolności słowa, to jest budowanie cenzury – oburzał się. - Nie tylko dla katolików, to jest w ogóle budowanie cenzury. Zwracam uwagę, żeby to nie było w kategoriach wojny cywilizacyjnej, gdzie jedni się cieszą, że się ogranicza wolność słowa tym, którzy są przeciwnikami aborcji. No ale potem można ograniczyć wolność słowa komuś innemu! – przestrzegł publicysta "Rzeczpospolitej".
Bortnowska: pomóc zamiast obrażać
Przeciwnego zdania jest przewodnicząca rady Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Halina Bortnowska. - Wolność słowa zostałaby naruszona, gdyby sąd zakazał wypowiadania ogólnych opinii, w tym przypadku natomiast nastąpiło bezpośrednie odwołanie do konkretnej, wymienionej z nazwiska osoby – przypomniała.
Według Bortnowskiej zbyt często również przez stronę kościelną jest używany język konfrontacyjny, niepasujący do misji apostolskiej Kościoła. - Byłoby lepiej, gdyby choć pewna cząstka tej energii z ideologicznej debaty w naszym kraju została użyta w celu pomocy ludziom w trudnej sytuacji, niewidzącym wyjścia poza aborcją – powiedziała.
Tysiąc wygrała z "Gościem Niedzielnym"
W środę sąd w Katowicach zdecydował, że "Gość Niedzielny" ma przeprosić Alicję Tysiąc i wypłacić jej wspólnie z wydawcą - archidiecezją katowicką - 30 tys. zł zadośćuczynienia. Kobieta pozwała redaktora naczelnego i wydawcę "Gościa Niedzielnego" za sformułowania zawarte w serii artykułów na jej temat. Jak mówiła w sądzie, najbardziej uraziły ją sformułowania, że otrzymała odszkodowanie za to, że nie pozwolono jej zabić własnego dziecka. Uważa też, że "Gość Niedzielny" bezprawnie ingerował w jej życie prywatne, sugerując, że nie chciała swojego dziecka. Redaktor naczelny zapowiedział, że od decyzji się odwoła.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24