Tak jak wtedy w 1944 roku warszawiacy jednoczą siły. Tym razem, aby pamiętać - nie tylko o tych, którzy walczyli i zginęli w kanałach i na ulicach, ale także o tych, którzy ratowali walczących. Powstaje wystawa upamiętniająca szpitale polowe funkcjonujące podczas Powstania Warszawskiego.
Z zewnątrz trochę niepozorna, podobna do wielu przedwojenna kamienica na warszawskim Powiślu, w swoich podziemiach kryje niezwykłą historię. W czasie Powstania Warszawskiego działał w tym miejscu szpital polowy. I właśnie o tej historii kilka lat temu postanowili przypomnieć mieszkańcy budynku. - W pierwszej kolejnosci wyczyściliśmy piwnice, natomiast eksponaty z kilkoma osobami z budynku za własne pieniądze kupowaliśmy. Powoli tych eksponatów przybywało: nosze, jakiś stary stół operacyjny, zdjęcia, łóżka - opowiada Dariusz Osiński ze Wspólnoty Kamienic przy ul. Konopczyńskiego 5/7.
Bombardowania, brak przyrządów... i wielkie serce
Zaczęło się niepozornie, ale inicjatywa szybko zataczała coraz szersze kręgi. Dużą pomocą były spisane wspomnienia sanitariuszki, Marii Baranowskiej ps. "Adela": "...sale zapełniły się rannymi. Nie ma ich gdzie kłaść, kładziemy więc po dwoje na pryczach, a potem na podłodze obok prycz i w przejściach. Poruszamy się po salach z trudnością - nie ma gdzie postawić stopy, wszędzie leżą ranni" - pisała.
Początkowo szpital zorganizowano w mieszkaniach kamienicy pod numerem 3. Jego komendantem został dr Stefan Żegliński, chirurg z pobliskiego szpitala dziecięcego przy ul. Kopernika. Po nasileniu niemieckich nalotów rannych przeniesiono do schronu. Syn doktora, Stefan Żegliński, wspomina jak dalece ówczesne warunki odbiegały od typowych medycznych standardów. - Wyłączano światło, operowano przy świeczkach, brakowało krwi, leków, soli fizjologicznej, narkozy - wylicza.
23 sierpnia do szpitala trafił Zdzisław Sadowski, ps. "Czarski". Na barykadzie na ulicy Kopernika dostał się pod ostrzał niemieckich granatników. - Akurat tego dnia była akcja na komendę policji na Krakowskim Przedmieściu, wobec tego myśmy się znaleźli w ostrzale... Wtedy mnie trafiło - przypomina żołnierz. Poważnie rannego udało się jednak uratować.
6 września do szpitala weszli Niemcy. - Myśmy wszyscy oczekiwali, że będziemy tam wymordowani, bo to już się stało nieopodal. Ale to nie nastąpiło, bo doktor Żegliński zdołał wynegocjować u Niemców prawo do wyprowadzenia rannych - powiedział. Rannych pozwolono wyprowadzić, ale Niemcy i tak podpalili budynek. "Czarskiego" uratowała wtedy "Iga" czyli sanitariuszka Jadwiga Skrzydłowska-Baranowska. Rannego, na plecach wyprowadziła z płonącego budynku.
Wszystko tak jak kiedyś
Mury tej kamienicy kryją wiele podobnych historii. Stąd pomysł stałej ekspozycji. W tym celu powołano Fundację Warszawskie Szpitale Polowe, która współpracuje nad zorganizowaniem wystawy wspólnie z Muzeum Powstania Warszawskiego. - Chciałabym, żeby ta ekspozycja w taki nowoczesny sposób opowiadała o tym, co tu sie wydarzyło, żeby była symboliczna, żeby oddziaływała na rożne zmysły zwiedzających. Tak, żeby można się było poczuć tutaj tak, jak w tym szpitalu polowym w 1944 roku - informuje Bogna Janke z fundacji "Warszawskie szpitale polowe".
Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski zapowiada zaangażowanie Muzeum w pomoc przy realizacji projektu odtworzenia szpitala. - Muzeum Powstania Warszawskiego będzie partnerem tej wystawy. Już dziś zbieramy relacje osób, które pamiętają to miejsce. Dotarliśmy do pacjentów, do rodziny głównego lekarza, zbieramy zdjęcia, ale też będziemy mieć udział w przygotowaniu samej wystawy.
Pracy jest dużo. W piwnicach trzeba zamontować wentylację, przystosować pomieszczenia dla zwiedzających, naprawić posadzkę, wyczyścić ściany.
Uroczyste otwarcie planowane jest za dwa lata, w 70. rocznicę wybuchu Powstania.
Autor: zś//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24