- Komunikacja między ministrem skarbu Aleksanderm Gradem i unijną komisarz do spraw konkurencji Neelie Kroes nie należy do najlepszych - powiedział w TVN24 wicepremier i Grzegorz Schetyna. Jak dodaje, było to głównym powodem, dla którego polski rząd zwrócił się do Rady Unii Europejskiej, która wstrzymała decyzję Komisji o zwrocie przez polskie stocznie pomocy publicznej.
- Pani komisarz Kroes jest za mało otwarta na problem polskich stoczni – mówił w „Magazynie 24 godziny” Grzegorz Schetyna. - Dlatego wierzymy, że znajdziemy ambasadorów swojej sprawy wśród premierów państw członkowskich Unii Europejskiej - dodał.
Wniosek będzie wysłany najprawdopodobniej na początku tygodnia. Teraz dokument jest omawiany przez rząd.
- Będziemy decydować się na dramatyczne ratowanie stoczni, po to, żeby zniwelować zaniechania i błędy poprzednich ekip, które narosły przez lata. Zrobimy wszystko, żeby postawić tę sprawę na ostrzu noża - mówił wicepremier.
Podkreślił, że rząd PO-PSL zrobił wszystko, żeby stocznie uratować, ale „zagęszczające się niekorzystne wydarzenia ostatnich tygodni” znacznie skomplikowały całą sprawę. Zaznaczył, że gabinetowi Donalda Tuska zależy bardzo, żeby stocznie w transparentny sposób sprywatyzować, a stoczniowcy mieli pracę. – Chcemy walczyć o prawo do produkcji statków – powiedział Schetyna.
"Nie chcemy szantażować Unii"
Pytany, czy należy uzależniać rozwiązanie w sprawie stoczni z ratyfikacją przez Polskę Traktatu Lizbońskiego, odpowiedział: - Traktat powinie być ratyfikowany, a stocznie uratowane. Są to jednak dwie różne sprawy, ale tak się stało, że obecnie się zbiegły – powiedział Schetyna. Zaznaczył jednak, że polski rząd nie zamierza stosować jakiegokolwiek szantażu sprawę stoczni. – Taki język jest złym językiem w stosunkach z Unią. My chcemy otwarcie mówić o argumentach, szansach i możliwościach – powiedział wicepremier.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24