Nie wybieram się do Rosji, bo obawiam się o swoje życie i zdrowie - powiedział w RMF FM mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Zastrzegł jednak, że nie ma dowodów na ewentualne może czuć się zagrożony. Zdecydował tak - jak określił - z ostrożności.
Rogalski zapowiedział, że nie wybiera się do Moskwy nawet, gdyby miał taką możliwość. Przy okazji, gdy pojadą tam polscy specjaliści, by badać wrak tupolewa i czarne skrzynki.
Choć w jego opinii, istnieje wątpliwość, czy adwokaci w ogóle będą mogli jechać. - Polska prokuratura skierowała wniosek w drodze pomocy prawnej, tak więc jest to wniosek polskiej prokuratury, ale czynność jest wykonywana przez rosyjską prokuraturę. To jest kwestia interpretacji, czy polski adwokat mimo tego, że to polska prokuratura skierowała wniosek w drodze pomocy prawnej (...), będzie miał prawo do uczestniczenia, czy też strona rosyjska to zakwestionuje z racji, że polscy adwokaci nie mają uprawnienia do działania na terenie Federacji Rosyjskiej - powiedział Rogalski.
Pytany, czy uważa, że ktoś czyha na jego życie w Rosji, odpowiedział: - Być może.
Dopytywany, czy ma na to jakieś dokumenty, stwierdził: - Nie mam na to żadnych dowodów, jednakowoż z ostrożności raczej się tam nie wybieram.
"To wrzutka"
Odnosząc się do komunikatu rosyjskich agencji, z którego wynikało, że badania DNA w trzech przypadkach nie potwierdziły identyfikacji ciał wykonanej przez Polaków w Moskwie, Rogalski stwierdził, że - w jego opinii - "była to wrzutka, która miała doprowadzić do jakiejś destabilizacji i przerzucenia odpowiedzialności na polską prokuraturę".
Zastrzegł jednocześnie, że chciałby mieć pewność, że nie może być mowy o pomyłce, iż jakaś osoba jest pochowana pod innym nazwiskiem?
- Natomiast nie mam tej pewności. Dlatego, że owszem, badanie genetyczne zostało przeprowadzone przez stronę rosyjską, tak że próbki zostały dostarczone do strony polskiej, ale strona polska nie zdążyła już przeprowadzić badań genetycznych przed samymi pochówkami - powiedział Rogalski.
I dodał: - Druga sprawa jest taka, że Instytut Sehna do teraz przeprowadza własne badania. Badania polegają na tym, że badamy te próbki, które strona rosyjska nam dostarczyła. Po drugie, porównujemy z wynikami strony rosyjskiej i okazuje się, że są pewne różnice metodologiczne trudne do wyjaśnienia. I dlatego to tak długo trwa.
Źródło: RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24