Rosyjska manipulacja czy dowód rzetelnej współpracy i otwartego przyznania się do błędów? Informacja o błędnej identyfikacji trzech ciał ofiar katastrofy smoleńskiej na pewno wywołała poruszenie wśród rodzin ofiar. Nie wiadomo, w jakim celu informacja ujrzała światło dzienne. - Dziwna manipulacja - przyznaje były akredytowany przy MAK płk Edmund Klich.
Po temacie, który agencje rosyjskie wybiły dziś już nie ma śladu. Informacja o błędnej identyfikacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej wywołała burzę.
I chyba osiągnęła zakładany skutek. Zajęła media tuż przed ważną wizytą prokuratora generalnego u swojego rosyjskiego odpowiednika.
Nic nie wniosła
Z komunikatu agencji wynikało, że badania DNA w trzech przypadkach nie potwierdziły identyfikacji ciał wykonanej przez Polaków w Moskwie.
Agencja ITAR-TASS wyciągnęła dalsze wnioski. Jej zdaniem, możliwe jest, że trzy trumny pochowano pod błędnym nazwiskami. Polska prokuratura wyjaśniła, że rozbieżności wyjaśniono od razu, jeszcze przed pochówkiem. Sprawy więc nie ma.
W jakim celu więc informacja się ukazała? - Ta informacja jest szokująca, a właściwie nic nie wnosząca. I nic nie znacząca, bo wszystko już jest wyjaśnione - dziwi się Edmund Klich.
Wróciły radykalne sądy
Szokująca wiadomość zajęła media przed ważną wizytą prokuratora generalnego u swojego rosyjskiego odpowiednika.
Efekty rozmów Andrzeja Seremeta i Jurija Czajki można uznać za mniejsze od spodziewanych, ale za to politycy znów mieli okazję by wygłaszać radykalne sądy o smoleńskim śledztwie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24