Gdyby prokuratorzy wcześniej dowiedzieli się o tym, że Mariusz K., strażnik więzienny, który popełnił samobójstwo, miał kontakt z jednym z zabójców Krzysztofa Olewnika to... nic by się nie stało. Tak przynajmniej twierdzi minister Andrzej Czuma. - Po głębszej refleksji widzę, że nic szybszego i mądrzejszego byśmy nie uczynili - dzielił się refleksjami w programie "24 godziny". Od piątku działa specjalny zespół, który ma wyjaśnić okoliczności śmierci strażnika.
- Nic takiego nie widzę - tak minister sprawiedliwości odpowiedział na pytanie, czy na pracę śledczych wpłynąłby fakt, gdyby wcześniej otrzymali oni meldunek o śmierci strażnika z adnotacją, że był on w celi Wojciecha Franiewskiego (jednego z zabójców Krzysztofa Olewnika) tuż po jego samobójstwie. O nim minister dowiedział się po czterech dniach.
Dziennikarze mają kontakt z duchem Świętym?
Andrzej Czuma przekonywał w programie "24 godziny", że nawet gdyby adnotacja o takiej treści znalazła się w ministerstwie już w środę (dwa dni po samobójczej śmierci strażnika) to "nic szybszego i mądrzejszego nie zostałoby uczynione".
Minister nie chciał spekulować na temat możliwego związku śmierci strażnika z morderstwem Olewnika i przestrzegał przed tym innych. - Podziwiam doskonałe samopoczucie dziennikarzy, którzy twierdzą, że śmierć Mariusza K. ma związek ze śmiercią Krzysztofa Olewnika. Nie ma dziś takich dowodów. Może oni mają jakieś kontakty nadprzyrodzone z Duchem Świętem, czy kimś innym - zastanawiał się minister. Później dodał jednak, że "nie oznacza to, że (takie dowody) się nie pojawią", a stawianie przez dziennikarzy śledczych "znaków zapytania" w tej sprawie "podoba mu się".
"Najlepiej będzie w Królestwie Niebieskim"
Przytykami dziennikarzy pod adresem ministerstwa, Andrzej Czuma się nie przejmuje, bo sam wie najlepiej jak wiele dobrego udało mu się już zrobić dla poprawienia sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości. A poprawiał będzie "do końca świata". - Najlepiej będzie w królestwie niebieskim, ale już teraz jest lepiej - przekonywał.
Jednym z dowodów na to, że poprawki działają, ma być szybka decyzja (podjęta w piątek), że "wszystkie osoby, które w jakikolwiek sposób miały związek ze sprawą uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika były pod stałym nadzorem". W duchu odnawiania oblicza wymiaru sprawiedliwości minister zapowiedział też wyciągnięcie konsekwencji personalnych wobec prokuratora dyżurnego, który nie pojawił się w miejscu, gdzie znaleziono powieszonego strażnika. Tu bronił jednak wypowiedzi prok. Zbigniewa Więckiewicza z prokuratury okręgowej w Elblągu, który najpierw zaznaczał, że prokurator był na miejscu, a później z nazywał to "małą nieścisłością". - Pomylił się po prostu człowiek. Bywa - zdiagnozował krótko.
Samobójstwo z powodów osobistych
34-letni strażnik więzienny Mariusz K., który miał służbę tej nocy, gdy powiesił się jeden z podejrzewanych o udział w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika - Wojciech Franiewski, popełnił samobójstwo w nocy z 12 na 13 lipca. W poniedziałek po południu na konferencji ministerstwa sprawiedliwości poinformowano, że K. targnął się na swoje życie "z powodu problemów osobistych oraz finansowych".
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24