Tragiczny pożar domu w Łodzi. Błyskawicznie rozprzestrzeniający się ogień zabił 30-letniego mężczyznę. Sąsiadom udało się uratować 8-letnie dziecko. Do szpitala trafili też jego dziadkowie.
Pożar wybuchł w kuchni - najprawdopodobniej zapaliła się potrawa przyrządzana na kuchence gazowej. Ogień szybko rozprzestrzenił się po całym piętrze, odcinając mieszkańcom drogę ucieczki. - W momencie dojazdu pierwszych jednostek, pożar był tak rozwinięty, że ogień wychodził wszystkimi oknami na pierwszym piętrze - relacjonował po akcji mł. bryg. Roman Szeleszczyk.
- Ze względu na dużą ilość elementów palnych - boazerie, szafy wypełnione ubraniami, pożar gwałtowanie przeniósł się na sąsiednie pomieszczenia, na przedpokój i w zasadzie odciął drogę ucieczki lokatorom - dodał.
Uratowali go przez okno
Z pomocą przyszli sąsiedzi. - Doszedłem do pierwszego pietra i musiałem się wycofać, bo nic nie było widać, był straszny czad. Kuzyn przez okno chwycił małego chłopca ośmioletniego, wyskoczył. Bałem się, bo już nie mogłem oddychać - opowiadał sąsiad poszkodowanych Ryszard Kapaczyński.
Uratowany chłopiec trafił do szpitala, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Poszkodowani są jego dziadkowie, którzy też zostali przewiezieni do szpitala. Kobieta jest w szoku, mężczyzna ma poparzone górne drogi oddechowe.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24