Prezes PiS Jarosław Kaczyński znów krytykuje media, za "jednostronność", która "godzi w mechanizm demokratyczny". - Ludzie widzą życie publiczne poprzez media - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". - Można ludziom wmówić, że Aleksander Kwaśniewski jest wysokim mężczyzną, i pewnie dałoby się przekonać, że np. Paweł Poncyljusz to konus na krzywych nogach - ironizuje. O obrazie samego siebie w mediach Kaczyński mówi: - Nawet jak nic nie mówię, to też jestem agresywny. Taki mam przydział i proszę wybaczyć, nie mogę się z nim pogodzić.
Po wygranych przez PiS wyborach w 2005 r. przez kilka miesięcy wystąpiłem publicznie trzy razy. Musiałem wygłosić choćby przemówienie w trakcie powoływania rządu, do tego były dwa spokojne wywiady. I słyszałem przez cały czas, że jestem niesłychanie agresywny. Nawet jak nic nie mówię, to też jestem agresywny. Taki mam przydział i proszę wybaczyć, nie mogę się z nim pogodzić. Jarosław Kaczyński, prezes PiS
PiS miewa "niefortunne występy"
Bywają niefortunne występy. Ale jest też tendencja, żeby wszystko przedstawiać źle. Czytam, że wypchnąłem z partii Marka Jurka, chociaż go niemalże na kolanach prosiłem o to, żeby został, proponując mu "złote góry". Teraz się dowiaduję, że wypycham Ziobrę do Parlamentu Europejskiego. A ja zdecydowanie tego nie chcę Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Pytany czy PiS nie umie dobrze wypadać w mediach, Jarosław Kaczyński przyznaje: - Bywają niefortunne występy. Ale jest też tendencja, żeby wszystko przedstawiać źle. Czytam, że wypchnąłem z partii Marka Jurka, chociaż go niemalże na kolanach prosiłem o to, żeby został, proponując mu "złote góry". Teraz się dowiaduję, że wypycham Ziobrę do Parlamentu Europejskiego. A ja zdecydowanie tego nie chcę - dodaje.
Przy okazji prezes zaznacza: - W 2004 r., kiedy (Ziobro - red.) pierwszy raz chciał kandydować do PE, odmówiłem, obiecując jednocześnie, że za pięć lat będzie kandydował. On bardzo tego chce, a ja dotrzymuję słowa.
Po wygranych przez PiS wyborach w 2005 r. przez kilka miesięcy wystąpiłem publicznie trzy razy. Musiałem wygłosić choćby przemówienie w trakcie powoływania rządu, do tego były dwa spokojne wywiady. I słyszałem przez cały czas, że jestem niesłychanie agresywny. Nawet jak nic nie mówię, to też jestem agresywny. Taki mam przydział i proszę wybaczyć, nie mogę się z nim pogodzić. Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Nigdy nie uczestniczyłem w żadnej naradzie politycznej w Pałacu Prezydenckim. Nie mówię, że nie ma między nami żadnego kontaktu, ale wygląda to zupełnie inaczej, niż przedstawiają to media. Ja byłem za podpisaniem ustawy o pomostówkach. Prezydent był przeciw, a to on decyduje. Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Odpowiedzialna partia zajmuje się gospodarką
Kaczyński pytany o nowy program i hasło wyborcze PiS wciąż odpowiada wymijająco: - Będziemy szukać czegoś, co już raz powiedzieliśmy. Silna Polska w Europie, taki jest sens naszych starań w polityce międzynarodowej. Wszystkie działania prowadzone w czasie naszych rządów były podporządkowane tej idei i oczywiście drugiej idei - żeby nasza przynależność do UE dawała nam duże, dodatkowe szanse rozwojowe.
Ale o szczegółach prezes PiS nie mówi. Sugeruje, żeby zaczekać na zbliżający się krakowski kongres PiS. Przyznaje jedynie, że partia chce się skupić na programie gospodarczym: - Większy nacisk na kwestie gospodarcze jest wynikiem tego, co dzisiaj dzieje się na świecie i w Polsce. Jesteśmy partią odpowiedzialną, więc musimy się tym zajmować - tłumaczy w "Rz".
Jaki PiS ma cel? - Użyć wszystkich atutów jakie mamy, żeby polski wzrost przyspieszył o trochę ponad 1 proc. rocznie w porównaniu z okresem 1992-2007. To już by wystarczyło, żebyśmy co 12 lat podwajali nasze PKB - odpowiada Kaczyński.
"Sam kryzys, to nie wina rządu"
Czy swoim programem gospodarczym PiS "gra na kryzys", jak sugerował niedawno w mediach premier Donald Tusk? - Problem jest taki: miała być Irlandia, miał być cud. Miało być świetnie. A jest kryzys - mówi Jarosław Kaczyński. - Trzeba więc próbować zwalać winę na opozycję. To przekracza już wszystkie granice bezczelności i jednocześnie śmieszności. Ale część mediów to kupi - dodaje.
Kaczyński przyznaje, że kryzys nie jest winą rządu Donalda Tuska. - Ale już niewykorzystanie środków europejskich czy udawanie, że kryzysu nie ma - to jest wina rządu - dodaje.
"Byłem za podpisaniem pomostówek"
Prezes PiS podkreśla także, że media błędnie interpretują związek partii z Pałacem Prezydenckim. Zaprzecza, jakoby nakłaniał swojego brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego do wetowania niektórych ustaw, by ten zyskał w sondażach.
- Nigdy nie uczestniczyłem w żadnej naradzie politycznej w Pałacu Prezydenckim. Nie mówię, że nie ma między nami żadnego kontaktu, ale wygląda to zupełnie inaczej, niż przedstawiają to media. Ja byłem za podpisaniem ustawy o pomostówkach. Prezydent był przeciw, a to on decyduje.
Reelekcja brata? Możliwa
Pytany, jak ocenia szanse na reelekcję Lecha Kaczyńskiego, prezes PiS przyznaje "Rz": - Sytuacja na pewno nie jest łatwa, ale ja bardziej wierzę tym sondażom, które pokazują sytuację 50 dla Tuska, 31 dla Lecha Kaczyńskiego, niż tym gorszym. A z takiej sytuacji w ciągu prawie dwóch lat można wyjść, i to z naddatkiem.
Dodaje, że nie rozważa innej kandydatury w wyborach prezydenckich z ramienia PiS, niż swojego brata. - Nie rozważam takiej opcji, bo w oczywisty sposób ze wszystkich sondaży wynika, że ten alternatywny kandydat - czyli na przykład Zbigniew Ziobro - ma kilkakrotnie mniejsze poparcie - mówi.
Źródło: "Rzeczpospolita"