Od poniedziałku wchodzą w życie nowe kary dla tzw. stalkerów - czyli osób uporczywie i złośliwie nękających innych. Jeśli to doprowadziło ofiarę do próby samobójczej, stalker może trafić za kratki nawet na 10 lat.
Nowelizację Kodeksu karnego Sejm uchwalił w lutym, a w poniedziałek przepisy zaczynają oficjalnie obowiązywać.
Według nich za stalking będzie można ukarać osobę, która poprzez uporczywe nękanie wzbudza u ofiary poczucie zagrożenia lub "istotnie narusza jej prywatność". Za nękanie sąd będzie mógł uznać wykonywanie licznych telefonów do ofiary, wysyłanie jej sms-ów, maili śledzenie, ale również obdarowywanie jej prezentami, których ona sobie nie życzy. Wtedy stalker może trafić do więzienia na trzy lata.
Fałszywe konta też karane
Taki sam wyrok grozi osobom wykorzystującym wizerunek pokrzywdzonego lub inne jego dane osobowe w celu wyrządzenia mu szkody majątkowej lub osobistej, np. przez zamawianie na jego koszt towarów oraz tworzenie, bez jego wiedzy, kont osobistych na portalach społecznościowych.
Jeśli nękanie doprowadzi poszkodowanego do próby samobójczej, to sprawca będzie mógł trafić do więzienia nawet na 10 lat. Ściganie sprawców stalkingu będzie następowało na wniosek osoby pokrzywdzonej.
W 2009 roku Ministerstwo Sprawiedliwości, które było inicjatorem zmian w kodeksie, zleciło badania. Z 10 tysięcy osób, aż 10 procent odpowiedziało, że było ofiarą stalkingu.
Znamy stalkerów
Samo określenie stalking pojawiło się pod koniec lat 80. i początkowo oznaczało obsesyjne podążanie fanów za gwiazdami filmowymi.
Dotychczas kodeks wykroczeń za złośliwe niepokojenie przewidywał karę grzywny i ścigał dręczycieli z oskarżenia prywatnego.
Badania wskazują, że aż w 74 procentach przypadku ofiara dobrze zna swojego prześladowcę. Najczęściej są nimi kolega lub koleżanka (16,1 procent), współpracownik (11,9), żona lub mąż (11,7), rodzice lub rodzeństwo (9,3) i sąsiad (7,9).
Źródło: PAP, Fakty TVN