Kompletnie pijany 17-latek wykorzystał chwilę, kiedy kierowca gliwickiego autobusu miejskiego na moment opuścił szoferkę. Wsiadł za kierownicę i ruszył. A wraz z nim 60 pasażerów autobusu. Jazda zakończyła się na słupie sygnalizatora.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek po południu w Gliwicach. Nastolatek, z 2 promilami alkoholu w organizmie, porwał na chwilę autobus linii 186.
Chłopak wykorzystał fakt, że kierowca opuścił na chwilę pojazd. - Kierowca wyszedł z kabiny, bo ktoś parkując samochód zahaczył o autobus. Nastolatek wykorzystał ten moment, usiadł za kierownicą i ruszył - powiedział rzecznik gliwickiej policji Marek Słomski.
Jazda zakończyła się już po kilkudziesięciu metrach na skrzyżowaniu ulic Styczyńskiego i Andersa. Na zakręcie przegubowy solaris "przełamał" się, tylna część uderzyła w słup sygnalizatora świetlnego. Wtedy do autobusu dobiegł 51-letni kierowca Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej, który obezwładnił 17-latka.
Szereg zarzutów
Policjanci przewieźli zatrzymanego do komendy miejskiej, gdzie trafił do aresztu. Gdy wytrzeźwieje, usłyszy zarzut popełnienia szeregu przestępstw: kierowania pojazdem pod wpływem alkoholu, prowadzenia pojazdu bez uprawnień, krótkotrwałego użycia pojazdu, stworzenia zagrożenia dla życia wielu osób, za co grozi nawet osiem lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PMK Gliwice