Budżet wstydu, braków i błędów - tak opozycja podsumowała projekt budżetu na rok 2009. - Jest dobry i przygotowany na trudny czas - przekonywał szef klubu PO Zbigniew Chlebowski, zapowiadając koniec marnotrawienia publicznych pieniędzy.
- Przełomowy, rewolucyjny, zadaniowy, z jawnymi i przejrzystymi finansami publicznymi - zachwalał projekt budżetu z sejmowej trybuny Chlebowski.
Mówił o niższych podatkach dla Polaków i niższym deficycie budżetowym. Zwracał uwagę, że w budżecie są przewidziane wydatki na infrastrukturę, inwestycje związane z Euro 2012, naukę, podwyżki m.in. dla nauczycieli, prokuratorów i sędziów oraz waloryzację rent i emerytur, uwzględniającą inflację. - W przyszłym roku rząd ma przeznaczyć na budowę: dróg 31 mld zł, a stadionów - 500 mln zł. O prawie 26 proc. wzrosną też nakłady na naukę - wyliczał.
Chlebowski podkreślał, że kryzys gospodarczy nie dotarł do naszego kraju, dlatego nie ma potrzeby, by zmieniać wskaźniki makroekonomiczne i straszyć Polaków. – W obliczu kryzysu finansowego w USA ważne jest obniżanie w Polsce podatków i kosztów pracy, a co za tym idzie wydatków publicznych – mówił.
"Nie żartujmy, walczmy z kryzysem"
Innego zdania jest opozycja. - Rząd zmierza do zderzenia ze światowym kryzysem. Już zderzył się z FIFA i UEFA i wiadomo, co z tego wynikło – mówiła podczas sejmowej debaty posłanka PiS Aleksandra Natalli-Świat. I zaapelowała do koalicji PO-PSL, by w pracach nad budżetem było mniej propagandy i żartów, a więcej poważnych rozmów o gospodarce tak, by z kryzysu, który i tak dotrze do Polski, wyjść obronną ręką.
– Powinniśmy, jak najszybciej przyjąć rozwiązania antykryzysowe. Trzeba zrewidować założenia budżetu na rok 2009. I jako priorytet przyjąć podtrzymanie wzrostu gospodarczego, a nie utrzymanie jak najwyższych wskaźników (gospodarczych –red.), by jak najszybciej wejść do strefy euro – stwierdziła posłanka PiS. Pytając retorycznie: - Kiedy rząd zacznie przede wszystkim dbać o rozwój gospodarczy w naszym kraju?
"Projekt budżetu, to zamki na piasku"
Jeszcze dosadniej wypowiadał się Wojciech Olejniczak z SLD. – Mówił pan, że w związku z kryzysem nie należy nic robić, postępując jak ślepy koń, który nie widzi przeszkód – zwrócił się do ministra finansów Olejniczak. – Ale pojechał pan do Brukseli, i zobaczył pan przeszkody - że jest jednak zgoda UE, żeby podnieść gwarancje depozytowe dla drobnych ciułaczy.
W reakcji na słowa Olejniczka minister finansów tylko kiwał głową, jakby nie dowierzając temu, co mówi polityk lewicy.
A Olejniczak piętnował Rostowskiego dalej. - Z powodów politycznych broni pan budżetu, chociaż wie pan, że jest on nierealny. Założył pan w swoim dzisiejszym uzasadnieniu, że jest on nierealny. Panie ministrze, przecież musicie się z tym zgodzić. Aż tak niekompetentni nie jesteście. Aż tak niekompetentna nie jest Platforma Obywatelska, żeby nie widzieć, że założenia do budżetu, to są zamki na piasku - stwierdził Olejniczak.
Polityk lewicy zarzucił koalicji, że projekt budżetu jest tak skonstruowany, że doprowadzi do jeszcze większego rozwarstwienia społecznego. - Wstyd. Jak można zaproponować prawo, które daje biednym 50 zł, a bogatym – 2 tys. zł. Taka jest właśnie koalicja PO-PSL - grzmiał Olejniczak, ponownie zwracając się do ministra finansów. - A pan zarobił w ubiegłym miesiącu 20 tys. - Ja nie – wskazywał na siebie ręką Rostowski, przecząco kiwając przy tym głową.
Olejniczak skrytykował również rząd za to, że zmniejszył w projekcie wsparcie na budowę mieszkań socjalnych. A także, że ulga prorodzinna nie obejmuje dzieci z rodzin chłopskich.
mac /tr
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24