Wojciech G. postawił 33-metrowy krzyż, który widać z każdego miejsca w tym miasteczku (na Dominikanie - red.). Jak oni teraz muszą patrzeć na ten krzyż? - zastanawiał się w "Faktach po Faktach" adwokat Piotr Schramm. Z kolei Artur Sporniak z "Tygodnika Powszechnego" podkreślał, że gdyby nie media, sprawa molestowania małoletnich na Dominikanie przez polskich duchownych mogłaby nie wyjść na światło dzienne.
W poniedziałek prokurator generalny Republiki Dominikańskiej Francisco Dominquez Brito ma rozmawiać w Warszawie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem m.in. o sprawie ks. Wojciecha G., oskarżonego przez polską prokuraturę o molestowanie nieletnich, także na Dominikanie.
- To jest niewielka miejscowość, tam mieszka 3 tys. osób. Myślę, że mieszkańcy zdają sobie sprawę, jakie zamieszanie wywołała ta sprawa w całym świecie, w szczególności w Watykanie. Jeśli dołożymy do tego fakt, że Wojciech G. bardzo przysłużył się lokalnej społeczności, postawił 33-metrowy krzyż, który widać z każdego miejsca w tym miasteczku - jak oni teraz muszą patrzeć na ten krzyż? - zastanawiał się prawnik.
Przypomniał, że "o Dominikanie mówi się, że jest to kraj Boga i kawy". - Mieszkańcy mówią, że w kraju Boga i kawy została już tylko kawa - powiedział Schramm.
- Prokurator Brito walczy o to, by mieszkańcy wyspy byli spokojni, żeby powiedzieć mieszkańcom, że jest właściwy nadzór nad sprawą - dodał. - To jest taki trybun ludowy, to jest głos mieszkańców tej miejscowości - mówił.
Zdaniem Artura Sporniaka dobrze się stało, że prokuratorzy z Dominikany przyjeżdżają do Polski. - To jest w interesie Polski i polskiego Kościoła. To jest sprawa bardzo bulwersująca. Tę sprawę trzeba doprowadzić do końca - powiedział.
Dziennikarz przypomniał, że gdyby media nie nagłośniły sprawy, to proceder mógłby dalej trwać. - Tylko dzięki mediom ta sprawa wyszła na jaw. On bardzo liczył się w tej społeczności, gdyby nie media ta sprawa trwałaby dalej - podkreślił Sporniak.
Oskarżony także Wesołowski
Schramm przypomniał, że toczy się także postępowanie w sprawie byłego nuncjusza Józefa Wesołowskiego. - O ile prokuratura z Dominikany wywiera presję na Polskę, o tyle w Watykanie idzie im dużo gorzej - podkreślił Schramm.
- Ciekawostka polega na tym, że prokuratura na Dominikanie w pewnym momencie zrzekła się prowadzenia ścigania Wesołowskiego i przekazała wszystkie dokumenty do Watykanu z zastrzeżeniem poufności - dodał. Przypomniał, że kiedy Polska zwróciła się o przekazanie dowodów odmówiono, powołując się właśnie na tę poufność.
- To zabrzmiało, jakby Watykan mataczył i starał się chronić swojego pracownika. Nic podobnego. Moim zdaniem Watykan bierze pełną odpowiedzialność za Wesołowskiego. Chce go sam sądzić. Jakby to wyglądało gdyby przekazał go Polsce czy Dominikanie? To jakby pozbywał się problemu - skomentował Sporniak. - Poczekajmy, ten proces na pewno się rozpocznie. Najprawdopodobniej na początku nowego roku.- dodał.
Oskarżony o pedofilię
W październiku br. Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw księdzu Wojciechowi G., w którym oskarżyła go o 10 przestępstw, w tym - obcowania płciowego z małoletnim oraz molestowania. Za pokrzywdzone prokuratura uznała 8 osób: 2 obywateli polskich i 6 obywateli dominikańskich. Z ustaleń śledztwa wynika, że dwa czyny ks. G. popełnił w latach 2000-2001 w Polsce, a pozostałe - w latach 2009-2013 w Republice Dominikańskiej.
Oprócz tego prokuratura zarzuciła duchownemu posiadanie w Republice Dominikańskiej treści pornograficznych z udziałem małoletnich poniżej 15 lat oraz posiadanie bez zezwolenia pistoletu i amunicji. Zarzucone mu czyny zagrożone są karą do 12 lat więzienia, ale w razie skazania za dwa lub więcej przestępstw sąd będzie mógł wymierzyć mu karę łączną w wymiarze do 15 lat.
Duchowny nie przyznał się do zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Od 19 lutego jest w areszcie.
Autor: kło//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: arch.