Gdy trafił do szpitala, już nie żył. Sześcioletni Oskar ważył zaledwie sześć kilogramów przy 90 cm wzrostu. Dziś znamy więcej szczegółów tej tragedii i ta wiedza przeraża, bo osób, które wiedziały o tragicznym stanie chłopca, było wiele. Jednak nikt z nich, mimo dobrych chęci, nie był w stanie uratować dziecka zagłodzonego na śmierć.
"Prosimy o jak najszybsze rozpatrzenie sytuacji rodziny z uwagi na stan zdrowia zagrażający życiu Oskara" - tak alarmujące pismo dyrektorka przedszkola wysłała do sądu i opieki społecznej na początku września.
Wtedy jeszcze dziecko było pod kontrolą lekarza rodzinnego. - Pani doktor powiedziała, że on będzie chudy i my nie myśleliśmy, że to jest coś złego. Pani doktor ważyła go co dwa tygodnie - tłumaczy babcia Oskara.
Bierność
Pani doktor jednak nigdy nie zaniepokoiła niska waga dziecka. Chłopiec w najlepszej formie ważył niewiele ponad 10 kg. W październiku ubiegłego roku jednak już ok. 8 kg i to była ostatnia wizyta matki z dzieckiem w tej przychodni.
- Dzieci z porażeniami mózgowymi przybierają na wadze mało - przekonuje lekarka Bogumiła Oświęcimska-Ryś. Dzieckiem jeszcze w grudniu zajmował się też neurolog. Żaden z lekarzy nie skierował Oskara na specjalistyczne badania.
Głodne
Dyrekcja przedszkola informowała, że Oskar notorycznie przychodził do placówki głodny. W przedszkolu był żywiony. - Karmiłabym pozostałą dwójkę dzieci, a jego nie? Nigdy w życiu czegoś takiego nie było. On miał deserki, wszystko - tłumaczy matka chłopca.
O sprawie wiedział kurator i sąd rodzinny. Kurator odwiedził rodzinę i nie stwierdził niczego niepokojącego. Sąd uspokoiła z kolei opinia lekarza, że niska waga dziecka wynika z ciężkiego porażenia mózgowego.
Sprawą zajmuje się prokuratura. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów. Śledczy czekają na ostateczne wyniki sekcji zwłok.
Autor: mn/k / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV