Na warszawskim Okęciu doszło do alarmu epidemiologicznego - poinformował "Dziennik". Jego przyczyną był Meksykanin, który wyglądał na ciężko chorego i było przypuszczenie, że jest chory na świnską grypę. Turystę zatrzymano, jednak lekarz po badaniach polecił go zwolnić. Z kolei lekarze w Zielonej Górze zatrzymali kobietę na obserwację w izolatce. - Dmuchamy na zimne - powiedzieli radiu RMF FM.
Jak poinformował "Dziennik" do alarmu epidemiologicznego na warszawskim lotnisku doszło w poniedziałek. - Wieczorem Meksykanin lecący z Meksyku został rozpoznany jako chory lub zmęczony. Lekarz jednak nie stwierdził objawów świńskiej grypy - powiedział gazecie główny inspektor sanitarny, Andrzej Wojtyła. Mimo pozytywnego wyniku badań służby zanotowały dane osobowe Meksykanina. Przekazano je do inspektora sanitarnego w mieście, do którego jechał mężczyzna. - Pasażera pouczono, że jeśli w ciągu 10 dni wystąpią objawy świńskiej grypy, powinien zgłosić się do lekarza - powiedział Wojtyła.
Kobieta przebywa w izolatce
Z kolei w Zielonej Górze lekarze oddziału zakaźnego szpitala wojewódzkiego zatrzymali kobietę na obserwację w izolatce. Według radia lekarze podejrzewają zwykłe przeziębienie, ale w związku z przypadkami świńskiej grypy na świecie chora trafiła do izolatki. Władze szpitala nie zdradzają wielu szczegółów. Na razie wiadomo jedynie, że kobieta spędziła wakacje w Meksyku, wróciła na początku kwietnia i od kilku tygodni ma gorączkę.
- W związku z tym, że dużo mówi się i pisze o świńskiej grypie, kobieta chciała poddać się kontroli, czy wszystko jest z nią i jej organizmem w porządku. To prawdopodobnie tylko przeziębienie, ale póki nie ma diagnozy, nie można niczego wykluczyć - powiedziała RMF FM rzeczniczka szpitala wojewódzkiego w Zielonej Górze Adriana Wilczyńska.
Zdaniem minister zdrowia Ewy Kopacz lekarze postąpili słusznie, choć najprawdopodobniej alarm okaże się fałszywy. - Dziękuję moim kolegom za zachowanie zdrowego rozsądku – stwierdziła w "Magazynie 24 godziny".
Świńska grypa na świecie
W Meksyku jak dotąd 149 osób zmarło na nowy szczep wirusa świńskiej grypy - H1N1. W USA nie było przypadków śmiertelnych, ale 40 osób zachorowało. Wirus dotarł do Europy, gdzie pierwszy przypadek stwierdzono w Hiszpanii. W Danii pięć osób, które wróciły z Meksyku i Stanów Zjednoczonych umieszczono na obserwacji w szpitalach. We Francji badane są obecnie cztery nowe przypadki podejrzenia świńskiej grypy. W Niemczech z kolei trzy osoby przebywają na szpitalnym oddziale izolacyjnym.
W stanie pogotowia z powodu świńskiej grypy są m.in. Stowarzyszenia Czerwonego Krzyża na świecie. Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża, ocenia sytuacją jako "niepokojącą". Federacja wyraziła "poważne zaniepokojenie" sytuacją i dodała, że nie zostały zaoszczędzone żadne środki, by stawić jej czoło.
Polska: zagrożenia nie ma
W Polsce obradował Krajowy Komitet ds. Pandemii Grypy. Przedstawiciele resortów zdrowia, spraw wewnętrznych i administracji, spraw zagranicznych oraz wojska uspokajają, że w Polsce nie ma w tej chwili zagrożenia. - Nie przewiduję, by w Polsce miała wybuchnąć epidemia świńskiej grypy - powiedział konsultant krajowy w dziedzinie epidemiologii, prof. Andrzej Zieliński z Państwowego Zakładu Higieny.
Okres wylęgania świńskiej grypy wynosi 10 dni. Szczególną uwagę należy zwrócić na objawy takie jak: ogólne osłabienie, brak apetytu, wysoka gorączka, pokasływanie. Chodzi o osoby, które wróciły bądź miały kontakt z osobami wracającymi z Meksyku, Stanów Zjednoczonych, Kanady lub innych krajów, gdzie potwierdzono przypadki świńskiej grypy.
Ostatnia jak dotąd pandemia grypy wybuchła w 1968 roku; grypa "Hongkong" zabiła wtedy ok. miliona ludzi na całym świecie.
Źródło: RMF FM, "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: tvn 24