- Doniesienia mediów to tylko spekulacje, które niczemu nie służą. Komisja rozpatruje wszystkie możliwe wariant - oświadczył w TVN24 rzecznik Sił Powietrznych Wiesław Grzegorzewski. O tym, że błąd pilota to najbardziej prawdopodobna przyczyna katastrofy wojskowego samolotu transportowego CASA, informowały wcześniej "Gazeta Wyborcza" i Informacyjna Agencja Radiowa
Rzecznik Polskich Sił Powietrznych, Wiesław Grzegorzewski zdementował pogłoski, jakoby komisja badająca przyczyny wypadku samolotu CASA ustaliła, że to błąd pilota jest najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy.
- Pewnikiem będzie dopiero podpisany przez ministra obrony narodowej raport komisji. Spekulacje mediów na pewno nie przyczyniają się do spokojnego przeżycia tych trudnych chwil dla rodzin. Komisja wciąż bierze pod uwagę wszystkie możliwe warianty: po pierwsze sprzęt, po drugie człowiek, po trzecie warunki pogodowe - powiedział Grzegorzewski telewizji TVN24.
Grzegorzewski powtórzył wcześniejszą zapowiedź, że wyjaśnienie przyczyn katastrofy samolotu CASA zajmie najprawdopodobniej kilka miesięcy. Powiedział też, że szczęśliwy powrót z Afganistanu i Libanu dwóch maszyn tego samego typu nie musi być żadną wskazówką dla komisji badającej wypadek konkretnego samolotu CASA.
Samolot był sprawny
- Wiemy z dużym prawdopodobieństwem, że nie było przyczyny technicznej - powiedział na antenie TVN24 Tomasz Hypki, sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa. Aczkolwiek jej też do końca wykluczyć nie można, ponieważ samolot to bardzo skomplikowany system - dodał Hypki. Zwrócił przy tym uwagę, że lotnisko w Mirosławcu nie było wyposażone w funkcjonujące sprawnie systemy ułatwiające lądowanie - przynajmniej nie wszystkie te systemy działały.
Hypki przyznał, iż dezorientacja pilota w połączeniu trudnymi warunkami meteorologicznymi mogła przyczynić się do wypadku. Jednak on także uważa, że są to jedynie hipotezy i tylko komisja może wyjaśnić przyczyny katastrofy.
- Tylko komisja ma komplet informacji, który pozwoli – bo przecież to chodzi o losy ludzi, którzy będą w przyszłości latać tymi samolotami – bardzo precyzyjnie określić co było tego przyczyną.
Skąd "błąd pilota"
"Gazeta" powoływała się na źródła zbliżone do Komisji Badania Wypadków Lotniczych, IAR na Siły Powietrzne.
Według IAR, do momentu uderzenia w ziemię samolot był sprawny i sterowny. Do tragedii doszło zapewne, gdy pilot po pierwszym podejściu do lądowania robił krąg dookoła lotniska. Ze względu na niską podstawę chmur pilot leciał na bardzo małej wysokości i skoncentrował swą uwagę na światłach pasa startowego. Nie zauważył, że samolot traci wysokość, a przy tak niskim pułapie wystarczył moment by doszło do wypadku.
IAR pisze, że według lotniczej terminologii był to tzw. CFIT (Controlled Flight Into Terrain), czyli sytuacja gdy sprawny samolot uderza w ziemię w efekcie dezorientacji załogi, która nie zdaje sobie sprawy z tego, że traci wysokość.
Według dziennikarzy "Gazety", Komisja ustaliła, że podczas drugiego podejścia do lądowania pilot "miał skrócić manewr, ściąć tor lotu i w warunkach ograniczonej widoczności i orientacji zahaczyć skrzydłem samolotu o drzewo".
Sama Komisja Badania Wypadków Lotniczych nie potwierdziła tych ustaleń. - Nic nie mogę potwierdzić. Jesteśmy na etapie zbierania dowodów, na wnioski przyjdzie jeszcze czas - powiedział jej szef, pułkownik Zbigniew Drozdowski.
Katastrofa CASY
23 stycznia wieczorem w Mirosławcu rozbił się wojskowy samolot transportowy CASA C-295M. Zginęło 20 osób - czterech członków załogi i 16 pasażerów - oficerów wracających z konferencji na temat bezpieczeństwa lotów. Większość ofiar służyła w Mirosławcu i Świdwinie.
Kilka dni temu MON poinformował, że na pierwszy protokół ze śledztwa w sprawie katastrofy poznamy za dwa-trzy miesiące.
Źródło: gazeta.pl, PAP, IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24