Dwuletni chłopiec sam chodził po ulicach Świnoujścia i wołał swoją mamę, ale ta nie przychodziła. Dziecko trafiło do policjantów, którzy zajęli się malcem. Rodzice zgłosili się po nie dopiero po 18 godzinach. Teraz sprawą zajmie się sąd rodzinny.
- Matka myślała, że dziecko jest u ojca, ojciec, że u matki - wyjaśnienia rodziców w Komendzie Miejskiej Policji w Świnoujściu zdradza rzeczniczka Małgorzata Śliwińska. Zorientowanie się, że chłopca nie ma u żadnego z nich, zajęło im 18 godzin. Teraz będą musieli za to odpowiedzieć.
Sprawą zajmie się bowiem sąd rodzinny. Według policjantki, rodzice mogą odpowiadać za przestępstwo z art. 160 par. 2 Kodeksu karnego, który mówi: "Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Śliwińska zaznacza jednak, że sprawa znajduje się w gestii sądu.
Dwulatek sam na ulicy
W niedzielę po południu losem samotnie spacerującego chłopca rozpaczliwie wołającego „mama”, zainteresował się przypadkowy przechodzień. Powiadomieni przez niego policjanci zaopiekowali się maluchem. Chłopiec nie potrafił powiedzieć, jak się nazywa ani, gdzie mieszka. Początkowo dziecko przebywało w Komendzie Miejskiej Policji w Świnoujściu, w tzw. niebieskim pokoju. Do wieczora nikt nie zgłosił się po malucha.
Chłopiec spędził noc w pogotowiu rodzinnym. Rodzice zgłosili się po niego przed południem w poniedziałek.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24