Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z "Dziennikiem" przyznaje, że wchodząc w układ z "Super Expressem" popełnił błąd. - Z brukowcami takimi jak ten nie zawiera się dżentelmeńskich umów - powiedział. Były premier uważa, że tabloid nie miał prawa pisać o jego prywatnym życiu, w związku z czym w przyszłym tygodniu zamierza pozwać go do sądu.
Marcinkiewicz będzie się domagał zaprzestania podawania o sobie jakichkolwiek informacji, bo jak powiedział, jest osobą prywatną, a nie publiczną. Zażąda również odszkodowania na cele charytatywne.
"Super Express" jest beznadziejny
- Chciałem uchronić siebie i najbliższych od wielotygodniowego serialu o moim rozwodzie, więc zgodziłem się na wywiad i posłanie „Super Expressowi” zdjęcia [nowej narzeczonej - red.], pod warunkiem, że zakończy to sprawę. Ale oni nie dotrzymali obietnicy, bo nie są gazetą honorową, tylko beznadziejnym tabloidem - mówi w rozmowie z "Dziennikiem" były premier.
"To był błąd"
Jak podkreśla, wierzył, że wywiad dla "SE" zakończy całą historię, a jego prywatność i trudna sytuacja rodziny zostanie uszanowana. - To był błąd - przyznaje Marcinkiewicz.
Zapewnia też po raz kolejny, że wypowiedzi jego żony i mamy zostały zmyślone. - Wmanipulowali niewinne i pewnie cierpiące osoby do swojego podłego spektaklu - dodaje.
Rozżalony na media
Kazimierz Marcinkiewicz ma żal nie tylko do tabloidu, ale również do innych mediów. Stwierdził, że nie zna polityka, który byłby potraktowany przez nie równie perfidnie. - Nie rozumiem, jak poważni dziennikarze mogli stanąć po stronie tabloidu, a nie po mojej - stwierdza.
W ostatnich dniach sprawa rozwodu Kazimierza Marcinkiewicza i jego związku z o ponad 20 lat młodszą kobietą jest głównym tematem poruszanym przez prasę bulwarową.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl