Zuch chłopak! Pięcioletni maluch uratował z płonącego domu dwie młodsze siostry. Dzieci lekko poparzone trafiły do szpitala. Dramat przeżyła matka rodzeństwa, która dzieci zostawiła na chwilę, bo wyszła po drewno.
Do wypadku doszło 13 marca w miejscowości Barłomino w powiecie Wejcherowskim. - Ogień pojawił w adaptowanym na cele mieszkalne budynku gospodarczym. Wewnątrz przebywała kobieta z trójką swoich dzieci: pięcioletnim synkiem i dwoma córeczkami w wieku trzy miesiące i półtora roku. Gdy matka na chwilę opuściła pomieszczenie, wewnątrz budynku powstał pożar, który szybko objął meble - mówił w TVN24 Jacek Nowak, strażak, który dowodził akcją gaszenia pożaru w Barłominie.
Chce być strażakiem
– To najdzielniejszy chłopczyk, jakiego znam – mówi kpt. Nowak. Sebastian tylko uśmiecha się nieśmiało i mówi, że chce być strażakiem.
W piątek matka chłopca wyszła po drewno. Gdy wróciła, z przerażeniem odkryła, że z okien domu wydobywają się kłęby dymu. W domu została trójka jej dzieci: pięcioletni Sebastian, półtoraroczna Andżelika i trzymiesięczna Patrycja. Wpadła do pokoiku dzieci i zobaczyła spalone łóżeczko młodszej córki. - Dopiero po chwili zauważyłam Sebastiana, który ciągnął mnie za rękę mówiąc, że wyjął małą z łóżeczka i wyniósł do drugiego pokoju, gdzie jeszcze ogień nie dotarł – opowiada pani Baranowska. – Chwyciłam małą Pati na ręce i wyniosłam z domu - dodaje.
Na podwórku była już Andżelika, którą – jak mówi Jarosław Baranowski, tata Sebastiana – również wyprowadził z domu chłopczyk.
Obie dziewczynki są poparzone, matka też trafiła do szpitala podtruta dymem. Sebastian nie odniósł żadnych obrażeń. Dzieci mają zostać wypisane ze szpitala w przyszłym tygodniu.
Źródło: TVN24, "Polska"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24