Do rozporządzenia ministerstwa zdrowia o liście leków refundowanych wkradł się błąd lub zostało ono sfałszowane - uważa dziennik "Polska". Chodzi spójnik "lub", który w tajemniczy sposób zastąpił "i", co może sporo kosztować budżet państwa. - Trzeba prześledzić cały proces legislacyjny w sprawie listy leków refundowanych - uważa pełnomocnik rządu ds. przeciwdziałania korupcji Julia Pitera.
Zmiany działają na korzyść firmy farmaceutycznej Servier, producenta Iwabadryny, która wypadła z listy leków refundowanych, by potem znowu się na niej pojawić po spotkaniu wiceministra Bolesława Piechy z przedstawicielami firmy.
W pierwotnej wersji rozporządzenia - w jego projekcie ogłoszonym 15 października - można przeczytać, że tanie, dotowane leki należą się osobom cierpiącym na "udokumentowane przeciwwskazania i nietolerancję betadrenolityków". Ale już w rozporządzeniu podpisanym przez odchodzącego ministra Zbigniewa Religi zalazł się spójnik "lub".
Co oznacza ta zmiana? W pierwotnej wersji, chorzy, by dostać refundowane leki musieli spełniać obydwa warunki. W nowej, zmienionej wystarcza tylko jeden, aby otrzymać tańsze specyfiki. - Nie wiem, nie mam dokumentów. Być może mamy do czynienia z pomyłką - powiedział "Polsce" Bolesław Piecha.
Pitera: To trzeba sprawdzić
Zdaniem Pitery, która była gościem radia TOK FM, najważniejszą sprawą jest prześledzenie drogi legislacyjnej, jaką przeszła lista leków refundowanych: - Czy to się stało w ministerstwie, czy to się stało w Sejmie, na jakim etapie? - zastanawiała się Pitera.
Według pełnomocniczki rządu, sprawa listy leków refundowanych świadczy o tym, że nie wyciągnięto wniosków z "afery Rywina", gdy z ustawy medialnej znikły słowa "lub czasopisma": - Myśleliśmy, że to będzie już nowa Rzeczpospolita, bo ten problem znamy. Okazało się, że może problem znamy, to jak zwykle w Polsce niestety upływa troszkę czasu i robi się dokładnie to samo, tylko wtedy nikt już nie będzie zwoływał sejmowej komisji śledczej, tylko za moment się wszyscy przyzwyczają, że tak widocznie w Polsce musi być i to jest największy dramat Polski.
Jak informuje "Polska", sprawą tworzenia listy już zainteresowało się CBA, a swoją kontrolę zapowiada NIK.
Źródło: "Polska", APTN