- Ranni górnicy mogą liczyć na najlepszą pomoc - zapewniała w piątek Ewa Kopacz. Jednak w cieniu pochwał dla lekarzy i ratowników, dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń, pyta o pieniądze dla szpitala. - Nie mamy płacone za procedury. Resort się zastanawia, a ja nie mogę czekać. Chciałbym żeby ktoś mnie słuchał! - apeluje Mariusz Nowak
W piątek wieczorem minister zdrowia Ewa Kopacz chwaliła ratowników za błyskawiczną akcję tuż po wypadku. Nie szczędziła też ciepłych słów lekarzom z Siemianowic. - Dzisiaj wiemy na pewno, że pacjenci są tam w najlepszych rękach a reszta zależeć będzie nie tylko od opieki medycznej i możliwych środków leczenia. Te mamy w tym szpitalu najlepsze - mówiła.
Nie ma pieniędzy, ale są pochwały
Ale w sobotę rano dyrektor Nowak sytuację opisywał mniej entuzjastycznie. Bo choć "środki medyczne" są, to za wiele procedur NFZ i ministerstwo nie płacą. Takimi procedurami są np. hodowla i przeszczep keratynocytów (komórek uczestniczących w reakcjach układu immunologicznego, które stanowią 90% wszystkich komórek naskórka - red.).
- W tej chwili musimy podjąć decyzję o rozpoczęciu hodowli tkankowych, by dać wszystkim takie same szanse. Będzie to wymagało niestety dodatkowego finansowania. Dzisiaj nie mamy płacone za te procedury. Nie jest to kontraktowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, ani przez ministerstwo jako procedura wysokospecjalistyczna - żalił się w sobotę rano dyrektor Nowak. - Nikt w Polsce nie robi takich rzeczy, jakie my robimy i dlatego nikt też nie przymierza się nawet do tego w sensie finansowania. A takie metody stosuje się na świecie - dodawał.
"NFZ marginalizuje tę sprawę"
Jedna hodowla tkankowa (z całym procesem leczenia) to koszt od 50 do 250 tysięcy złotych (średnio 120 tysięcy). Koszty leczenia ciężko poparzonego pacjenta dochodzą czasem do 300-400 tys. zł. Wdrażając takie leczenie wobec ofiar piątkowej katastrofy, siemianowicka placówka zadłuża się. - To naprawdę drogie, ale biorąc pod uwagę skalę tego zjawiska, to nie są aż tak duże pieniądze dla NFZ-u. (...) Innym problemem jest też sposób rozliczenia OIOM-u, który w oparzeniach jest zupełnie inaczej postrzegany niż OIOM-y w innych szpitalach. Oparzenia to inne jednostki chorobowe, a NFZ marginalizuje tę sprawę. (...) Ja nie mogę czekać, pomimo różnych nacisków, że mam trzymać koszty. (...) To trzeba uregulować ogólnie. Na tej tragedii nie będziemy wygrywać. Finansowanie to jest trudny temat. Ja chętnie będę rozmawiał, tylko chciałbym żeby ktoś mnie słuchał - podkreślał Nowak.
Koszty leczenia ciężko poparzonego pacjenta dochodzą czasem do 300-400 tys. zł. Wdrażając takie leczenie wobec ofiar piątkowej katastrofy, siemianowicka placówka zadłuża się.
W Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich przebywa 19 górników, którzy najbardziej ucierpieli w piątkowym wypadku w kopalni "Wujek-Śląsk". 18 poszkodowanych jest przytomnych. Górnicy przechodzą właśnie niezbędne badania, lekarze walczą o ich życie. Jak zaznacza Mariusz Nowak "proces chorobowy rozwija się dynamicznie, ale personel szpitala jest przygotowany do działań".
Pracownia hodowli komórek i tkanek in vitro oraz bank tkanek działają w siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń od marca ub. roku. To jedyny taki ośrodek w kraju, a także jeden z trzech - obok Warszawy i Bydgoszczy - banków skóry. Dotąd dokonano w Siemianowicach 10 takich przeszczepów.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24