Prokuratura Apelacyjna trafiła na trop, który może okazać się przełomem w wyjaśnieniu przecieku w aferze gruntowej w 2007 roku. Śledczy podważają wersję Zbigniewa Ziobro i argumentują, że źródłem informacji nie mógł być Janusz Kaczmarek - donoszą Radio Zet i "Rzeczpospolita". Prokuratura Okręgowa rozpatrzy teraz pięć alternatywnych wersji zdarzeń.
Dziennikarze Radia Zet i "Rzeczpospolitej" dotarli do pisma po kontroli, które wytyka kardynalne błędy w śledztwie i podważa wersję, że Lepper został uprzedzony o szykowanej akcji CBA w ministerstwie rolnictwa przez posła Woszczerowicza - a więc za przeciek nie odpowiada Kaczmarek.
Woszczerowicz posłańcem
Według Zbigniewa Ziobro, Woszczerowicz miał być posłańcem, który przyniósł Lepperowi ostrzeżenie od Krauzego i Kaczmarka. Ale z monitoringu kamer w resorcie rolnictwa wynika, że Woszczerowicz przyjechał do ministerstwa już po tym, jak Lepper postawił na nogi funkcjonariuszy BOR mówiąc im o grożącym mu niebezpieczeństwie. Poseł Samoobrony pojawił się w resorcie rolnictwa o 7.23, tymczasem Lepper rozmawiał z pierwszym z BOR-owców między 7.15 a 7.20.
Sprawdzali tylko jedną wersję
To podważa wersję byłego ministra sprawiedliwości podzielaną przez jego partyjnych kolegów. W piśmie, do którego dotarli dziennikarze, można przeczytać, że postępowanie w sprawie przecieku "od momentu wszczęcia było ukierunkowane na sprawdzenie tylko jednej wersji". Jednak śledztwo "posiada takie luki, które powodują, że każda inna teza będzie równoprawna".
Prokuratura Apelacyjna nakazała sprawdzić kolejnych pięć wersji przecieku. Wśród nich są dwie, które dotyczą samego Zbigniewa Ziobry.
Śledczy wskazują, że do przecieku mogło dojść na spotkaniu 5 lipca, kiedy Ziobro o terminie akcji CBA poinformował prezydenta, premiera i byłego szefa ABW Bogdana Święczkowskiego. Innym momentem, który miała sprawdzić prokuratura okręgowa była kolacja w restauracji Foksal, w której uczestniczył poza Ziobro jego współpracownik Paweł Wilkoszewski i odchodząca z pracy w ministerstwie kobieta.
"Prokuratura się myli"
Były minister sprawiedliwości nie zgadza się z tymi ocenami. - Jeśli prokuratura apelacyjna napisze, że na równiku żyją niedźwiedzie polarne, to znaczy, że się po prostu myli. Każdy mógł się przekonać, że Kaczmarek kłamał. Wszyscy widzieli, jak wchodził do Marriota - powiedział dziennikarzom Zbigniew Ziobro.
Innego zdania jest poseł z sejmowej komisji śledczej do sprawy nacisków Sebastian Karpiniuk (PO). - To pismo poddaje w fundamentalną wątpliwość łańcuszek, który z taką pieczołowitością do tej pory przedstawiają PiS i Ziobro. Jeśli to by się potwierdziło, mielibyśmy do czynienia z ogromnym przełomem w pracach komisji śledczej i kolosalnym skandalem politycznym - ocenia Karpiniuk.
Prokuratura Okręgowa zapewnia, że po uwagach Prokuratury Apelacyjnej przygotowała nowy plan śledztwa i obecnie sprawdza kilka wersji zdarzenia. Między innymi zabezpieczyła nagrania z monitoringu Kancelarii Prezydenta.
Źródło: Radio Zet
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Kula