Czterech złodziei tablicy z napisem "Arbeit macht frei" usłyszało prokuratorskie zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży oraz uszkodzenia tablicy. Grozi im do 10 lat więzienia. Piątym mężczyzną prokurator ma się zająć później. Jest to właściciel firmy remontowej, który - według RMF FM - miał kierować całą akcją. Może usłyszeć także zarzut nakłaniania do kradzieży.
Prokuratura zapowiada, że decyzje w sprawie ewentualnego aresztowania podejrzanych podjęte zostaną we wtorek. - Wtedy też przekazane będą dalsze informacje - poinformował prok. Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Tablica odnaleziona
Napis "Arbeit macht frei" odnaleziony został w poniedziałek w Czernikowie koło Torunia. Napis (w trzech częściach) był zakopany w lesie niedaleko domu jednego ze sprawców kradzieży. W ich ujęciu pomogły informacje z zewnątrz.
Podczas konferencji prasowej w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie funkcjonariusze podkreślali, że śledztwo jest w toku i jeszcze za wcześnie na podawanie wszystkich szczegółów.
Wiadomo, że cała piątka podejrzanych pochodzi z Kujawsko-Pomorskiego. Mają od 20 do 39 lat, jeden z nich prowadzi firmę budowlaną, reszta jest bezrobotna. Wszyscy byli już karani "za przestępstwa przeciwko mieniu oraz życiu i zdrowiu".
Dwóch mężczyzn zatrzymano w samochodzie na terenie Gdyni, trojkę w miejscu zamieszkania w okolicach Włocławka. Zatrzymanie przebiegło spokojnie.
Kiedy wróci na miejsce?
Według rzecznika muzeum Jarosława Mensfelta trudno nawet w przybliżeniu oszacować jak długo może potrwać naprawa i konserwacja tablicy z napisem "Arbeit macht frei". - To wielka niewiadoma. Osobiście sądzę, że jest realne, by napis wrócił na swoje miejsce przed 65. rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz, która przypada 27 stycznia 2010 roku, ale - podkreślam - najpierw muszą go zobaczyć konserwatorzy. To od nich wszystko będzie zależało. Muszą ocenić zniszczenia, pewnie zespawać - podkreśla Mensfelt.
Razem z powrotem napisu na bramę wejściową do byłego niemieckiego obozu Auschwitz zamontowane zostaną tam nowe kamery, z których obraz będzie rejestrowany. W tej sprawie prowadzone są już rozmowy. W muzeum cały czas trwa kontrola wewnętrznego systemu bezpieczeństwa. Wyników jeszcze nie ma.
"Nagroda przesądzona"
- Czyn, którego się dopuścili, przekraczał ramy wyobraźni - dodawał małopolski komendant wojewódzki policji Andrzej Rokita. Zapewnił, że w tę sprawę policja zaangażowała olbrzymie środki. Komendant dodał, że tak szybki efekt poszukiwań nie byłby możliwy bez informacji od obywateli. Policjanci nie zdradzili, czy były to wskazówki od jednej osoby, czy wielu, i czy nagroda będzie podzielona.
To, że zostanie wypłacona jest pewne. - Nagroda jest przesądzona. Należy mieć satysfakcję z tego, że reakcja społeczna była właśnie taka, że te około pół tysiąca sygnałów, sprawdzanych wielokrotnie przez policję, dało efekt - zaznaczał minister kultury Bogdan Zdrojewski w RMF FM.
To nie byli neonaziści
Z dotychczas zgromadzonych przez policjantów informacji wynika, że złodzieje nie należą do grup neonazistowskich. Policjanci nie chcą na razie jednak przesądzać, czy kradzież dokonana została na zlecenie, czy też była to własna inicjatywa zatrzymanych. Ale według nieoficjalnych informacji RMF FM napis został skradziony najprawdopodobniej na zamówienie "szalonego kolekcjonera".
Tablica miała zostać zamówiona przez internet. Zleceniodawca chciał ją dostać w całości, jednak złodzieje mieli problem z jej ukryciem, dlatego już pierwszego dnia po kradzieży pocięli napis na trzy części.
Zuchwała kradzież w Auschwitz
Historyczny napis znad obozowej bramy skradziono w piątek nad ranem. Według informacji policji oraz przedstawicieli Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau udzielanych jeszcze w piątek, kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy wiedzieli jak wejść na teren placówki, w jaki sposób zdjąć tablicę, a także znali sposób działania wartowników oraz rozmieszczenie monitoringu. W tej sprawie w małopolskiej policji powołano specjalny zespół dochodzeniowy.
Napis nad bramą - "Arbeit macht frei" (Praca czyni wolnym) - który jest jednym z symboli obozu, wykonali więźniowie z komanda ślusarzy pod kierownictwem Jana Liwacza (numer obozowy 1010).
Źródło: TVN24, RMF FM, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Materiały operacyjne policji