Przed "niezauważalnym manipulowaniem" głosami wyborców ostrzega przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. Chodzi o to, jak posłowie Prawa i Sprawiedliwości chcą traktować karty wyborcze z dodatkowymi dopiskami poczynionymi przez wyborców.
Nad poselskim projektem nowego kodeksu wyborczego pracuje od dwóch dni sejmowa komisja nadzwyczajna. Wśród wielu zmian, jakie projekt przewiduje, jest również inny niż obecnie kształt artykułu 41 Kodeksu wyborczego.
W dotychczas przeprowadzonych wyborach różne znaki i dopiski poczynione przez wyborcę na kartach do głosowania nie miały wpływu na ważność głosu. Pod warunkiem jednak, że nie znajdowały się one w kratkach przy nazwiskach kandydatów. Jeżeli jakikolwiek dopisek - inny niż ważny znak "x" - wchodził w obręb jakiejkolwiek kratki, powodował nieważność głosu.
Poselski projekt, nad którym pracuje nadzwyczajna komisja do rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu prawa wyborczego, zmienia ten stan rzeczy. Ważne mają być również te głosy, które oprócz właściwie wstawionego znaku "x" w jedną kratkę przy nazwisku jednego kandydata, będą zawierać również dopiski w obrębie innych kratek.
Co wyborcy potrafią dopisać na karcie
Posłużmy się teoretycznym przykładem. Wyborca w zaciszu kabiny, oprócz ważnego znaku "x" w kratce, wpada na pomysł że zamanifestuje na karcie swoje poglądy, pisząc na przykład hasło: "Niech żyją krasnoludki!". Czyni to tak zamaszyście, że wykrzyknik stawia na jednej z pustych kratek. Dziś taki głos jest nieważny - nawet jeżeli oprócz wykrzyknika w jednej kratce, w innej znajduje się poprawnie wstawiony znak "x". Według projektu poselskiego w przyszłości taki głos z dopiskiem ma być ważny.
To jeszcze przykład stosunkowo "niewinny". Sprawa robi się poważniejsza, gdy ktoś pomyli się w głosowaniu - postawi krzyżyk przy nazwisku jednego kandydata, a po chwili dojdzie do wniosku, że to jednak nie ten, zamalowuje wcześniej postawiony krzyżyk i stawia go przy nazwisku innego kandydata. Dziś taki głos jest nieważny. Posłowie PiS chcą, żeby jednak był ważny.
"Szukacie problemu tam, gdzie go nie ma"
- Chodzi o to, żeby zmniejszyć liczbę nieważnych głosów - tłumaczy nam przedstawiciel wnioskodawców, poseł Łukasz Schreiber z PiS.
Tyle, że obowiązujący dziś bezwzględny wymóg wszystkich czystych kratek poza tą, w której wyborca wstawia znak "x", to jedno z podstawowych zabezpieczeń przeciw fałszerstwom wyborów. Zwraca na to uwagę przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński.
"Intencją dotychczasowego przepisu, który zabraniał stawiania jakichkolwiek innych znaków w obrębie kratki było zabezpieczenie przed ewentualnym 'dostawieniem' przez inne osoby znaku 'x'” przy nazwisku innego kandydata i zamazywania postawionych znaków 'x'" - tłumaczy sędzia Hermeliński istotę obecnego przepisu w opinii, którą wysłał do Sejmu.
Poseł Schreiber, którego zapytaliśmy, czy pod wpływem opinii PKW posłowie zamierzają inaczej sformułować przepis o wpływie dopisków na ważność głosu, oznajmił, że nie mają takiego zamiaru.
- Szukacie problemu tam, gdzie go nie ma. Projekt artykułu 41 będzie przeprowadzany przez komisję w kształcie takim, jak został wcześniej zapisany - powiedział nam Schreiber w przerwie piątkowych obrad komisji.
"Niezauważalne manipulowanie głosami wyborców"
Przewodniczący PKW w swoim stanowisku wobec poselskiego projektu wymienia konkretne niebezpieczeństwo, jakie rodzi przepis w kształcie proponowanym przez posłów PiS.
"Wskazana zmiana sposobu ustalania ważności głosu umożliwia niezauważalne manipulowanie głosami wyborców. Według obowiązujących przepisów osoba chcąca dokonać manipulacji (o ile udało jej się uzyskać w sposób niezauważony przez członków komisji obwodowej dostęp do kart, co nie powinno mieć miejsca) mogła na karcie do głosowania dostawić znak 'x' i zamazać kratkę z głosem prawidłowo oddanym przez wyborcę. (...) Ślad tego nie znajdzie się w protokole głosowania" - alarmuje sędzia Hermeliński.
PiS: opinia PKW merytoryczna, asekurująca i kuriozalna
Tydzień temu posłowie PiS zapowiadali, że wezmą pod uwagę zastrzeżenia Państwowej Komisji Wyborczej, ale tylko te "merytoryczne". Poseł Schreiber mówił w środę 22 listopada w Sejmie, że uwagi PKW podzielono na:
- merytoryczne, z którymi projektodawcy się zgadzają;
- merytoryczne, z którymi projektodawcy nie zgadzają się;
- "asekurujące dobrostan urzędniczy";
- oraz "kuriozalne, nielogiczne, niemające związku z rzeczywistością".
Wszystko wskazuje na to, że pisemna opinia pozostanie jedyną formą próby wpływu PKW na kształt forsowanego przez PiS kodeksu wyborczego. W piątek Wojciech Hermeliński polecił szefowej Krajowego Biura Wyborczego Beacie Tokaj wycofanie się z prac w sejmowej komisji nadzwyczajnej "wobec powtarzających się podczas prac (...) oskarżeń o fałszowanie wyborów".
Komisarze bez gwarancji apolityczności
Wątpliwości, do czego mogą prowadzić proponowane przez posłów PiS zmiany, pojawiają się na posiedzeniu komisji nadzwyczajnej głównie w wypowiedziach posłów opozycji. Organizację wyborów mają nadzorować komisarze wyborczy. Jedyny wymóg, jaki stawia im projektowana ustawa, to wykształcenie prawnicze. Nie ma natomiast wymogu apolityczności czy choćby zakazu przynależności komisarzy wyborczych do partii politycznych.
Według eksperta komisji, konstytucjonalisty profesora Marka Chmaja, tak sformułowany przepis nie stawia przeszkód, aby komisarzami wyborczymi byli na przykład prokuratorzy albo posłowie, o ile tylko mają wykształcenie prawnicze.
Komisarzy wojewódzkich i powiatowych ma powoływać Państwowa Komisja Wyborcza. PKW po 2019 roku ma składać się nie z sędziów wskazywanych przez prezesów Sądu najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i Trybunału Konstytucyjnego, a z członków wybieranych przez polityczną większość w Sejmie.
- To jednoosobowy niekonstytucyjny organ - podsumował instytucję nowych komisarzy wyborczych poseł Waldy Dzikowski z Platformy Obywatelskiej.
Znak 'x' to "co najmniej" dwie linie. Bez górnego limitu
Wcześniej nadzwyczajna komisja przyjęła zaproponowaną przez posłów PiS definicję znaku "x" - jako symbolu oznaczającego wolę poparcia kandydata przez wyborcę. Według wstępnie przyjętego przepisu, który musi jeszcze zaakceptować Sejm, Senat i podpisać prezydent, znak "x" to "co najmniej dwie linie, które przecinają się w obrębie kratki". Górnej granicy linii przecinających się w obrębie kratki nie wyznaczono, co również wzbudziło wiele kontrowersji wśród posłów i przedstawicieli innych instytucji uczestniczących w pracach komisji.
Wiceprzewodniczący komisji nadzwyczajnej Marcin Horała z PiS dowodził, że tak zdefiniowany znak 'x' jest wyjściem naprzeciw potrzebom wyborców, którzy z powodu choroby, starości lub niepełnosprawności mają kłopot z narysowaniem konkretnie dwóch linii tak, aby przecięły się wewnątrz kratki.
Państwowa Komisja Wyborcza, w czasie gdy szefowa Krajowego Biura Wyborczego uczestniczyła jeszcze w pracach komisji, zgłaszała zastrzeżenia, że taka definicja znaku "x", jak określili ją posłowie, zamiast ułatwić, znacznie utrudni rozstrzyganie, na kogo głos został oddany.
Od wczoraj dzięki decyzji sejmowej komisji nadzwyczajnej znak "x" na karcie do głosowania będzie mógł wyglądać jak na załączonym obrazku. "X" bowiem to już nie dwie linie, ale "co najmniej dwie linie" przecinające się w obrębie kratki na karcie do głosowania... pic.twitter.com/AEHIHfXF54
— PKW/KBW (@PanstwKomWyb) 1 grudnia 2017
Jeszcze w piątek po południu wszystko wskazywało na to, że komisja najprawdopodobniej będzie pracować nad zmianami także w weekend. Jej przewodnicząca, Anna Milczanowska (PiS), oszacowała około godziny 14, że komisja potrzebuje jeszcze około pięćdziesięciu godzin na opracowanie projektu i skierowanie go pod obrady Sejmu na najbliższe posiedzenie, które ma rozpocząć się w środę 6 grudnia.
Nieoczekiwanie o godzinie 16.30 w piątek komisja odłożyła prace nad artykułem 41 o dopiskach i ważności głosów. Wnioskował o to poseł Marcin Horała (PiS). Prace zostały odłożone "na później" - jak ujęła to przewodnicząca Milczanowska.
Wieczorem poinformowano, że komisja ponownie zbierze się po weekendzie.
Autor: jp//now / Źródło: tvn24.pl