Były redaktor naczelny "Dziennika" Robert Krasowski ma przeprosić redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika - orzekł w piątek sąd. Michnik pozwał Krasowskiego m.in. za słowa pod swym adresem, że "jedną trzecią życia poświęcił obronie byłych ubeków". Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik Krasowskiego zapowiedział apelację.
Zgodnie z wyrokiem Krasowski ma opublikować przeprosiny w "Dzienniku Gazecie Prawnej", w których m.in. przyzna, że jego stwierdzenia "nie polegały na prawdzie i tym samym podważyły dobre imię A. Michnika". Ponadto publicysta musi wpłacić 10 tys. zł na cel społeczny. Sąd w całości uwzględnił żądania pozwu przeciw Krasowskiemu. - Pozwany de facto nie przedstawił żadnego dowodu na wykazanie prawdziwości swoich twierdzeń, sąd ponadto kierował się stanowiskiem większości biegłych wypowiadających się w tej sprawie - uzasadniał orzeczenie sędzia Zbigniew Szczuka.
Chodzi jednak o to, jak postrzegane będą określone twierdzenia w odbiorze czytelników; w tekście nie było zwrotów: "wydaje się", "należy przyjąć, że", tylko były konkretnie postawione zarzuty - Zbigniew Szczuka, sędzia
Tekst "jednoznaczny"
Proces toczył się przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga, gdzie trafił pozew o ochronę dóbr osobistych. Krasowski wnosił o oddalenie powództwa twierdząc, że nie podał faktów, a jedynie opinie - do których miał prawo. - Chodzi jednak o to, jak postrzegane będą określone twierdzenia w odbiorze czytelników; w tekście nie było zwrotów: "wydaje się", "należy przyjąć, że", tylko były konkretnie postawione zarzuty - mówił w piątek sędzia. Dodał, że "nawet jeśli intencje pozwanego były inne, odbiór tekstu u czytelników był jednoznaczny", a sporne słowa mogły być postrzegane jako informacja.
Krasowski na początku lutego, podczas ostatniej rozprawy mówił m.in., że "z wielu pożytecznych inicjatyw", jakie były udziałem Michnika w ostatnich latach, "najbardziej wyrazista stała się akcja sprzeciwu wobec lustracji". - To wszystko powoduje, że Adam Michnik przez dużą część społeczeństwa zaczyna być kojarzony z bronieniem oskarżonych o agenturę - zaznaczał i w tym kontekście wymienił sprawy Lesława Maleszki (b. publicysty "GW", ujawnionego jako agenta SB - red.), czy pisarza Andrzeja Szczypiorskiego.
Szczuka w uzasadnieniu wyroku zaznaczył jednak, że przytoczony przez pozwanego przypadek Maleszki "był argumentem chybionym". - Powodowie wykazali, że po ujawnieniu sprawy Maleszki działania redakcji były jednoznaczne - wskazał sąd.
Sąd przypomniał też, że przy okazji tego procesu podnoszono przekonanie, iż znani dziennikarze powinni podejmować polemiki na łamach prasy, a nie na sali sądowej. - Powodowie nie chcieli występować do sądu, było tzw. przedsądowe wezwanie do rozmów ugodowych, ale do tego trzeba zgody drugiej strony. Pozwani nie podjęli tej propozycji, a nawet na łamach swego dziennika starali się zaostrzyć spór - zaznaczył sędzia. Dodał, że Krasowski podczas procesu nie wykazał również, aby działał w interesie społecznym.
Źródło: PAP