Ustawa refundacyjna, która spowodowała chaos z receptami, została przygotowana przez resort zdrowia za Ewy Kopacz. Lekarze z Szydłowca, gdzie była minister zdrowia pracowała, problemu nie widzą, feralnych pieczątek na receptach nie stawiają. Inaczej w Radomiu - rodzinnym mieście obecnej marszałek Sejmu.
- Każdy jej sukces jest dla mnie powodem do radości - mówi Andrzej Piotrowski, dyrektor ZOZ w Szydłowcu, gdzie była minister zdrowia pracowała do 2001 roku. Takim sukcesem według niego jest ustawa refundacyjna. Dlatego następca Kopacz w Szydłowcu swoim lekarzom stawiać pieczątki zakazał. Tłumaczy to ideą, że pacjent jest najważniejszy.
Wiesław Górlicki, chirurg ortopeda, pytany o pieczątkę "refundacja leku do decyzji NFZ" mówi, że jej nie posiada, a recepty wypisuje po staremu. Pieczątki nie stawia, ale nie uzupełnia też stopnia refundacji, zostawiając puste miejsce. Lekarze z Szydłowca umówili się z lokalnymi aptekarzami - by ci tak wypisane recepty uznawali i sprzedawali leki z refundacją.
Dla Piotrowskiego sprawa jest prosta: - wystarczy "control + F", szukaj leku, "enter", i znalezienie odpowiedniego leku zajmuje kilka sekund, wraz z całą refundacją.
W Radomiu optymistów jak na lekarstwo
W Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu, rodzinnym mieście Ewy Kopacz, na oddziale neurologicznym słynne pieczątki mają prawie wszyscy lekarze. Stawiają je na niemal na wszystkich receptach.
- Zamiast poświęcić czas pacjentowi, zajmuję się wertowaniem niezliczonych stron - mówi neurolog Justyna Dzięcioł-Hryniewicz. - Wszystkie te zmiany zmierzają ku gorszemu - dodaje.
Dyrektor szpitala Andrzej Pawluczyk stara się, by każdy lekarz dostał nową listę leków refundowanych, jednak nad pieczątkowym boomem w swoim szpitalu zapanować nie może.
- To jest oczywiście wybór lekarza, oczywiście zdarza sie, ze stawiane są pieczęcie na receptach, ale to już problem aptekarzy - tłumaczy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. kprm/G. Rogiński